THE BLUMSDAY
Lista obecności:
-Buck Mulligan i paru innych gości z lekarskiego-dwaj elokwentni jak południowcy i jeden małomówny niczym Fin;
-Kilka dziwek, przebranych za Molly Bloom;
-Stali bywalcy lokalu; wysoko funkcjonujący alkoholicy, dolewający ukradkiem pod stołem whisky do kufli;
-Pani profesor Kwiatkowska, w czarnej sukni z nie wiedzieć sprzed której wojny i także czarny kot, liniejący na jej kolanach (bo to czerwiec, połowa czerwca, druga połowa czerwca) w otoczeniu świty habilitantek, doktorantek i magistrantek z Instytutu Literatury Angielskiej;
-Trzej randomowi żule spod Saskiego- honorowi dawcy moczu, obojętne: Perła czy Guinnes, byle dużo i darmo, bo wszystko przecież zaczyna się i kończy tak samo: woda, chmiel, słód jęczmienny, odczyn lekko kwaśny, ciężar właściwy tysiąc dwadzieścia pięć, urobilinogen ślad, białko nieobecne, glukoza nieobecna, nabłonki płaskie pojedyncze, etanol obecny, woda-Bez przebrania;
-Miejscowy przedsiębiorca, browarnik, gorzelnik, magik i alchemik, przechodzący przypadkiem w poszukiwaniu sposobu jak w pięciuset mililitrach wilgoci zakląć szczyptę suszu?
-Andrzej i Janusz dwaj palacze, brodacze, wąsacze; podobni do siebie tak, że nie sposób odróżnić który jest szoferem a który klientem, pierwszy pił po pół a drugi za dwóch i
-nikomu nieznany czarny pielgrzym, przez cały czas milcząco siedzący w kącie sali i na koniec równie milcząco opłacający czterocyfrowy rachunek
-i tak dalej, do dna, do dnia, do białego rana, do zamknięcia, do zachrypnięcia chóru fałszujących głosów:
…prawdziwa moja miłość nazywa się ajrisz…. a Irlandia podobno jet taka zielona… zielono mi… trzeba mi więcej woody.. łyski moja żono… wciąż kocham cię jak Irlandię-wtłaczający kakofonię dźwięków przez ceglane serce Starówki, zastawkę Bramy, krzywą aortę Krakowskiego Przedmieścia, śródmiejskie arterie, tętniczki ulic, kapilary uliczek w tkankę śpiącego miasta.
*
Noc. Młody ROWERZYSTA w czarnym garniturze, antracytowych butach i kruczoczarnym kapeluszu, wyjeżdża na zabytkowym bicyklu z ceglanej czeluści Bramy Krakowskiej i wężykiem kieruje się na zachód, ku wielkiemu niczym baobab drzewu, sterczącemu na środku pustego placu. Zaczyna padać deszcz. ROWERZYSTA dojeżdża do drzewa, rzuca rower i – dysząc-opiera się oburącz o jego pień. Grzmi a po chwili ciemność rozświetla białoniebieski błysk.
ROWERZYSTA
Najpierw grzmot, potem błysk? O csoo chodzi?
Podjeżdża radiowóz, z którego wysiadają dwaj POLICJANCI
POLICJANT I
To ja się pytam: „o co chodzi?”
POLICJANT II
W burzę pod drzewem?
POLICJANT II
pociągając nosem
Szalet sobie tu urządziliście? Na historycznym placu, pod zabytkowym drzewem???
POLICJANT I
Na zabytkowym placu, pod historycznym drzewem???
ROWERZYSTA
Ale…
POLICJANT I
Dokumenty, ale szybko!
ROWERZYSTA
Przeszukuje kieszenie przez dłuższą chwilę po czym podaje POLICJANTOM zmięty kawałek papieru
POLICJANT I
biorąc do ręki papier
Co mi tu dajecie?
przybliża do oczu, czyta z trudem
„Dublin in Lublin…Zaproszenie na Pierwszy Lubelski BLUMSDAY … dnia 16 czerwca……”Old Pub”….ulica Grodzka….Wstęp wolny…. Przebranie z epoki mile widziane…”
do ROWERZYSTY
Co mi tu ściemniacie?!
POLICJANT II
Zapala latarkę, oświetlając twarz ROWERZYSTY
Imię, nazwisko, adres!
ROWERZYSTA
Leopold Bloom; Dublin Eccles Street 7.
POLICJANT I
Pisze, sylabizując
Le o pard… Bl… przez jakie „u”?
ROWERZYSTA
Dwa „o”
POLICJANT I
„Dęb-lin…
POLICJANT II
Zerkając przez ramię i świecąc latarką do notesu POLICJANTA I
Pisze się przez „em”
To już knajp nie macie u siebie w tym Demblinie?
POLICJANT I
Było dziś pite, panie Leopardzie?
W oddali rozlega się dwanaście uderzeń zegara
ROWERZYSTA
Bijąc się w piersi
Dziś ani kropli! Mogę udowodnić
Staje na jednej nodze, rozkładając na boki wyprostowane ramiona
Z radiowozu dobiega trzask radia i GŁOS
Zero siedem zgłoś się!
POLICJANT I
Zgłaszam się!
GŁOS Z RADIOWOZU
Gdzie jesteście?
POLICJANT II
Na Litwie
POLICJANT I
Pod baobabem.
GŁOS Z RADIOWOZU
Co macie?
POLICJANT I
Pijany rower…
ROWERZYSTA
Pada na ziemię
POLICJANT I
…do góry kołami
GŁOS Z RADIOWOZU
Wiecie co robić?
POLICJANT II
Ta jest! Spisać, zapuszkować, zezłomować!
GŁOS Z RADIOWOZU
Bez odbioru
POLICJANCI
pochylając się nad leżącym ROWERZYSTĄ
POLICJANT I
Obywatelu!
POLICJANT II
Suwerenie!
POLICJANT I
Eee!
Z ciemności wyłania się CZARNY PIELGRZYM
PIELGRZYM
Ten młody człowiek potrzebuje natychmiastowej pomocy medycznej.
POLICJANT II
Chyba klina. Na kilometr wali chmielem.
POLICJANT I
odwracając się do PIELGRZYMA
Proszę nie utrudniać funkcjonariuszom czynności służbowych, panie…?
PIELGRZYM
…Bloom. Leopold Bloom
POLICJANT II
Przez dwa „o”?
PIELGRZM
W rzeczy samej.
Uchyla rąbka kapelusza i podaje POLICJANTOWI I wizytówkę
POLICJANT I
czyta na głos
„Ajencja handlowo-usługowa L. Bloom & son Dublin Eccles Street 7”
POLICJANT II
Znowu ten Dęblin?
POLICJANT I
klepiąc się w czoło
„ syn?” To pański syn?
PIELGRZYM
przyglądając się leżącemu ROWERZYŚCIE
Tak i nie. Co prawda fikcyjny Leopold Bloom, będąc ojcem żyjącej Milly, opłakuje śmierć syna Rudy’ego, zaś wyimaginowany Stevven Dedalus jest biologicznym synem równie wyimaginowanego Simona Dedalusa…
POLICJANT I
Można jaśniej?
POLICJANT II
zapala latarkę, świecąc w twarz PIELGRZYMA i leżącego ROWERZYSTY
PIELGRZYM
…to jednak między Stevenem a Leopoldem nawiązuje się iście synowsko-ojcowska relacja, niczym między mitycznym Telemachem a równie mitycznym Ulissesem. Kojarzycie, panowie?
POLICJANT I
Jasne. Fiat Ulisses, siedmiomiejscowy minivan…