Tymczasem w sąsiednim pokoju profesora Kochańskiego czekali już jego podwładni, doktor Krystyna Modnicka i magister Stefan Szkołkiewicz. Doktor Modnicka zdołała już przygotować kawę i ciasteczka, starannie się uczesać i umalować, mając ciągle jeszcze nadzieję, że może uda się jej poderwać profesora Kochańskiego.

-Dobry – zaczął Adam i zbliżył się do Krystyny. Ta szybko podniosła wysoko rękę do góry, gdyż wysoki wzrostem profesor miał zwyczaj całowania jej dłoni, lecz podczas tej czynności nigdy nie pochylał głowy.

-Co tam panie kolego? – zwrócił się do Stefana, który wyglądał na silnie przestraszonego.

-Nic nadzwyczajnego, panie profesorze.

-Coś pan nie wygląda najlepiej?

-To przez to – włączyła się Krystyna – że kolega Stefan ma pewną wiadomość, tylko boi się o niej powiedzieć – zakpiła ze swojego młodszego kolegi z zakładu.

-Słucham – zapytał Adam, ale Stefan nadal milczał. – Cóż takowego się stało, chyba się pan nie żeni? – zażartował.

-Muszę się żenić panie profesorze – bąknął niepewnie.

-Co za dzień – zaczął Adam, który znowu się zdenerwował. – Z kim się pan żeni, jeśli można wiedzieć?

-To jedna z naszych studentek – włączyła się Krystyna, po czy z ironią dodała. – Zresztą kolega Stefan dopiero co ją poznał, tuż przed nowym rokiem.

-Nie posłuchał mnie pan – i tu Adam zaczął krzyczeć. – Trzy razy panu mówiłem, że na sylwestra nie chodzi się ze studentkami. – Nastała chwila ciszy, po czym Adam przemówił już spokojnie. – Przecież nie musi się pan z nią żenić. Da jej pan to zaliczenie z ćwiczeń i niech sobie idzie.

-Musi – włączyła się znowu Krystyna. – Musi, bo kolega Stefan zapomniał zabrać na sylwestra prezerwatywy.

-Zabrałem, tylko mi zginęły – bronił się Stefan.

-Czyli wpadka – westchnął Adam. – No cóż, szkoda, bo zapowiadał się pan na niezłego naukowca, trzeba będzie poszukać kogoś innego.

-Ależ panie profesorze, ja doktorat już mam prawie napisany.

-I co z tego, że zrobi pan doktorat, a habilitacja? Mamy tu już kilku takich w instytucie. – Tu Adam nabrał głęboko powietrza i mówił dalej. – A wie pan dlaczego moi koledzy nadal są doktorami, a ja nie chwaląc się, jestem profesorem zwyczajnym?

-Bo pan profesor jest bardzo doby – rzekł pospiesznie Stefan.

-Może i tak, ale przede wszystkim dlatego, że się nie ożeniłem. A powiem panu, że na mnie też studentki zastawiały sidła, i ta to jeszcze jakie wyrafinowane, ale mnie nie złowiły – skończył zadowolony. – Niech pan spojrzy na koleżankę Krystynę – i w tym samym momencie spojrzał na nią – pobłądziła wprawdzie, bo wyszła za mąż, ale potem się opamiętała i rozwiodła z tym nicponiem. A dzięki temu jej habilitacja lada dzień ma się ukazać drukiem.

-Panie profesorze, ja sobie jakoś poradzę – bronił się Stefan.

-Tak samo jak pan sobie poradził w sylwestra? – zakpił Adam. – Zresztą porozmawiamy sobie jutro na pański temat. Dzisiaj niech pan lepiej idzie do domu, bo strasznie mnie pan zawiódł. – W tym momencie napił się kawy, po czym gwałtownie powstał i wypluł ja do doniczki z kwiatkiem. – Koleżanko – zwrócił się do Krystyny – ta kawa jest letnia. Proszę mi zrobić nową. – Krystyna zaczerpnęła więc łyczek kawy i udając, że przełknęła ją z trudem, zwróciła się do Stefana. – Kolego, jak pan mógł taką kawę podać profesorowi?

-To pani przecież parzyła kawę – zauważył Stefan.

-Ja – zaprotestowała, po czym szybko dodała. – Może i ja, ale to przez pana i pańskie zakichane małżeństwo ta kawa wystygła profesorowi.

-Zakichane małżeństwo to pani miała – odciął się Stefan.

-Nie powiem, jakie pan będzie miał!

-Już dobrze – włączył się Adam i zwrócił się następnie do Krystyny. – Droga koleżanko, proszę mi przynieść drugą kawę – i wyszedł do sąsiedniego pokoju, gdzie miał odbywać się egzamin.

-To teraz kolega wypije tę kawę – rzekła rozkazująco Krystyna.

-Ale ja już dzisiaj piłem kawę!

-To wypije pan drugą. Ja jej nie wyleję, bo to grzech marnować kawę – i podała filiżankę Stefanowi, a wychodząc po wodę, dodała. – I proszę umyć filiżankę.