Już dawno spotkałem się z tym stwierdzeniem, że na książki, które czytamy, nie trafiamy przypadkiem. Tak jakby ktoś je nam podsuwał do lektury.
Alexis Henri Charles Clérel, wicehrabia de Tocqueville, żył niecałe 54 lata. W ostatnich zapewne miesiącach życia kończył swoje dzieło Dawne rządy i rewolucja poświęcone analizie przyczyn (i skutków) tzw. wielkiej rewolucji francuskiej.
Trafiłem na to dziełko, o którym słyszałem już wcześniej nie raz, gdy zrównałem się wiekiem z wicehrabią kończącym nad nim pracę.
Czytam je ponad 220 lat od urodzin autora a sam urodziłem się 110 lat od jego śmierci.
I trafiam na zdania, które wydają mi się okiem cyklonu zmian społecznych, jakie obserwuję mniej więcej od 40. lat, jakie widzę w postawach moich znajomych lub ich dzieci: „Rewolucja francuska jest więc Rewolucją polityczną o sposobach działania rewolucji religijnej. Szerzy się
ona, podobnie jak religijna, na równi z tamtą posługuje się propagandą i prozelityzmem”.
Ilu spotkałem w swoim życiu prozelitów buddyzmu, szamanizmu, tarocizmu, wróżbiarstwa. Ile propagandy tych „idei” codziennie przetacza się przez media. To są metody i skutki rewolucji religijnej, która jest tylko sposobem działania rewolucji politycznej. A jakiekolwiek byłyby jej cele, jednym z nich musi być stworzenie nowego człowieka, tak jak swojego stworzyła rewolucja (anty)francuska, naturalnie nie bez wydatnej pomocy gilotyny i karnych ekspedycji (które, notabene, też przecież można dziś zauważyć).