Płyta – ciekawostka. Nie przeszła do historii w pełnej chwale jak inne projekty Zbigniewa Hołdysa z tamtych czasów, ale na pewno warto o niej pamiętać.
Gwiezdny skład, jaki stworzył super-grupę MWNH, pojawił się jakoby przy okazji pracy nad „I Ching”. Hołdys zasmakował w odpoczynku od Perfectu, a że Wojciech Waglewski rozwijał się wtedy muzycznie w tempie Trans Inter Lux Torpedy, postanowili kontynuować współpracę z towarzyszeniem sekcji rytmicznej Andrzeja Nowickiego i Wojciecha Morawskiego (autorstwo muzyki i słów – cały zespół!)..
Płyta ostra, apokaliptyczna w wymowie, dość ciemna w przekazie – może dlatego mało kto o niej dziś pamięta. Ale znam też sporo jej zaprzysięgłych fanów.
Ciekawe wspomnienie Waglewskiego: Nagrania źle wyglądały, ponieważ myśmy się już nie lubili podczas nagrywania. Formacja powstała w sposób ryzykowny, ponieważ Zbyszek Hołdys był człowiekiem, który zaczął wątpić w sens prowadzenia zespołu Perfect i chciał bardzo zrobić coś innego, coś awangardowego i coś bardziej wspólnego z zainteresowaniami młodych mieszczan, natomiast chyba nie do końca jednak uniósł ten projekt. No i porażka projektu w dużej mierze polegała na tym, że to były 4 indywidualności… Tzw. supergrupy nigdy nie istnieją zbyt długo. No, ale z drugiej strony powstała płyta, która była zapisem częściowego repertuaru oczywiście, bo wielu rzeczy z powodów cenzuralnych nie można było zamieścić. Ktoś się kiedyś zgłaszał, kto posiada taśmę z jakimiś nagraniami niepublikowanymi. Ale wtedy to był cykl produkcyjny zupełnie inny niż w tej chwili, czyli pracowaliśmy nad płytą rok, w związku z tym podczas pracy nad nią zespół przestał praktycznie istnieć.”