Z Magdaleną Howorską rozmawia Adrian Szary.
fot. Anna Tomczyk – Anioł, źródło: Kozienicki Dom Kultury im. Bogusława Klimczuka
Pamięta pani kim chciała być, gdy była pani dzieckiem?
Miałam dwie opcje. Muzyka albo weterynaria. Odkąd pamiętam kocham zwierzęta i kocham dźwięki. Niestety jako dziecko panicznie bałam się igieł… brzmi to teraz dość zabawnie, zważając na moje liczne tatuaże, ale tak było. W związku z tym sprawa okazała się prosta. Tak na poważnie to moja Mama jest choreografem. Prowadzi Zespół Tańca Ludowego „Poligrodzianie”, a o mnie krąży legenda, że zanim zaczęłam chodzić, wywijałam już pierwsze hołubce… W rodzinnym domu stało też stare pianino – instrument mojej ukochanej Babci. Jej już z nami nie ma, ale miłość do muzyki pozostała. „ Scena” towarzyszy mi od czasów dzieciństwa. No i całe szczęście, bo chyba tylko to potrafię robić dobrze i szczerze.
Dlaczego szkoła teatralna?
Zupełnie przypadkiem. Przed Akademią Teatralną był fortepian i wokalistyka jazzowa. Jedna z fenomenalnych pedagożek śpiewu- Katarzyna Winiarska, podsunęła mi ten pomysł. Powiedziała- Magdula idź, spróbuj, co Ci szkodzi. Otwierają nowy kierunek- aktorstwo teatru muzycznego. Poszłam wiec totalnie nieświadoma powagi sytuacji. Musicie Państwo wiedzieć, że tzw. wstępne to kilkuetapowe, intensywne przesłuchania, które selekcjonują kandydatów. Proszę mi wierzyć, liczba zdających była ekstremalna. To utwierdzało mnie w przekonaniu, że jestem bez szans. No i te tatuaże… nie do pomyślenia – aktorka z dziarami… oraz druga istotna kwestia. Jak już wspomniałam, to była kolejna szkoła, więc nie startowałam jako nastolatka, a dwudziestosześcioletnia kobieta. Stanęłam wiec przed komisją, nie mając nic do stracenia, i chociaż specjalnie przygotowałam bardziej teatralny repertuar, poczułam nagle, że chcę pokazać swój prawdziwy świat. Zaśpiewałam standard jazzowy. Jednym z egzaminatorów był ówczesny rektor śp. Andrzej Strzelecki. Okazał się być miłośnikiem dobrego swingu. Mówiąc naszym żargonem, gdy śpiewałam zaczęła Mu po prostu „chodzić nóżka”, a dla mnie rozpoczęła się piękna, choć niełatwa pięcioletnia przygoda i dożywotni romans z teatrem.
Skąd pomysł na szkołę muzyczną?
Jak już wspomniałam, w domu miałam dostęp do instrumentu. Babcia była uzdolniona muzycznie. Mama tańczyła i od maleńkości zabierała mnie ze sobą na zajęcia, czy też w podróże na liczne festiwale i koncerty. Muzyka więc towarzyszy mi od zawsze. Decyzję o szkole muzycznej podjęłam jednak świadomie, jeżeli w ogóle możemy mówić tu o świadomości dziecka. Zazwyczaj do placówek muzycznych zdaje się mając siedem lat, ja zaś mogłam zadecydować o swoim losie będąc dziewięciolatką. Mama zapytała, czy to jest właśnie to, co sprawia mi radość. Przytaknęłam. Później okazało się, że mam predyspozycje. Zaczęłam wygrywać dziecięce i młodzieżowe konkursy pianistyczne, ale to stare dzieje… (śmiech)
Życie muzyka to życie w permanetnej podróży. Nie przeszkadza to pani?
Jestem zodiakalnym wodnikiem. Zmiana i ciągły ruch wpisane są w charakterystykę tego znaku. Szybko nudzę się tkwiąc w jednym miejscu.
Jest pani wielką miłośniczką zwierząt. Z czego to wynika?
Z empatii i z szacunku do każdego bytu, istnienia. Ponadto uważam, że dzieci i zwierzęta nie kłamią, a szczerość i uczciwość cenię najbardziej.
Co jest najtrudniejsze w pani pracy?
Właśnie to, że nie wszyscy traktują to, co robię, jak pracę czy zawód. Uważają, że to hobby, za które nie przysługuje godziwe wynagrodzenie i szacunek. Jest też druga, zupełnie skrajna opinia bazująca na wizji, którą roztaczają bywalcy tzw. ścianek lansujący się w show biznesie. Dzięki takim obrazkom postrzega się nas jako karykatury. Artysta to nie celebryta, celebryta to nie artysta. Całe szczęście irytacja znika, kiedy widzę wypełnioną po brzegi sale koncertową. Wtedy wiem, że mam dla kogo grać.
Jak sobie pani radzi ze stresem?
Z wiekiem dużo lepiej. Wynika to z częstej praktyki i ciągłego rozwoju. Ćwicząc zgłębiam swój warsztat i dobieram narzędzia, których używam. To gwarantuje stabilność. Celowo nie mówię tu o kontroli, bo kojarzy się negatywnie. Na scenie mamy być świadomi, ale nie zachowawczy, poprawni…
Projekt „Ballady i romanse”. Powiedzmy coś o nim.
Projekt współtworzę ze znakomitym trębaczem jazzowym Maciejem Fortuną. To nasza osobista wyprawa artystyczna inspirowana twórczością Mickiewicza i muzyką źródeł. Coś więcej niż koncert. To zaproszenie do wspólnej wędrówki. Mistyczne. Medytacyjne. Za każdym razem inne i równie prawdziwe. A prawda bywa wyzwalająca. Spotykamy się z cudowną reakcją słuchaczy, a to zdecydowanie dodaje nam wiatru w żagle. I motywuje do rozwijania pomysłu. Maciej to wymarzony kompan. Bardzo dobrze dialogujemy i wyczuwamy się muzycznie. Istotę duetu stanowią trąbka, wokal (w tym śpiew biały) i fortepianowy akompaniament. Sięgamy również po unikatowe instrumenty ludowe. Łączymy z elektroniką. W efekcie tworzymy niebanalną narrację. Nie zmieniamy przy tym dzieła Wieszcza. To według mnie niedopuszczalne. Podejmujemy próbę zrozumienia i uwspółcześnienia tematu. Mieszamy konwencje. Przykładowo, zestawiamy treść jednej z ballad z hip hopowym beatem. Dzięki takim, odważnym zabiegom, koncert rezonuje wielopokoleniowo. Młodzież dowiaduje się, że Mickiewicz nie taki straszny, a starsi słuchacze zwracają się w stronę aktualnych trendów, przyznając, że to nowe może być wartościowe. Wypadkową działań jest utworzenie wspólnoty opartej na współodczuwaniu i zrozumieniu. A to wszystko dzięki muzyce i literaturze. Dlatego właśnie kultura i sztuka są fundamentem społeczeństwa. Jestem wdzięczna, że tego doświadczam. Wydarzenie nazywamy konceptualnym, ponieważ wykorzystujemy też inne środki przekazu. Nie chcę jednak zbyt wiele zdradzać. Musicie Państwo zobaczyć na własne oczy.
Gdzie można będzie panią usłyszeć w najlbliższym czasie?
Zachęcam do śledzenia kalendarza. Wkrótce będziemy aktualizować terminy na stronie www.howorskafortuna.com. Skupiam się też na autorskiej twórczości. Mamy w planach zarejestrowanie materiału. Liczę na to, że polubimy się z Państwem podczas koncertów, a później stęsknieni sięgniecie po naszą płytę .
Jakie ma pani plany na przyszłość?
To pytanie pozostawię bez wyczerpującej odpowiedzi. Ostatnie wydarzenia pokazały jak kruche mogą być nasze założenia. Chciałabym jednak nie zapomnieć o tym co ważne, o tym jak mało wiem i, że właśnie to jest ekscytujące. Tak więc w planach mam chyba dalsze poszukiwania.
Dziękuję za rozmowę.
Magdalena Howorska. Jest aktorką śpiewającą, dla której najpiękniejszym instrumentem jest głos ludzki. Pianistka, kompozytorka, autorka tekstów łączy w swojej twórczości dźwięk, słowo, energię, wibrację z wyczuciem chwili, czasu i emocji. Ukończyła Studium Jazzu im.H.Majewskiego w Warszawie w klasie wokalistyki jazzowej. Miała zaszczyt kształcić się pod okiem legend polskiej sceny jazzowej, m.in. Izy Zając, Janusza Szroma, Andrzeja Jagodzińskiego, Bogdana Hołowni, Wojciecha Kamińskiego, którzy jeszcze w trakcie nauki zapraszali ją do wspólnych występów. Jest absolwentką warszawskiej Akademii Teatralnej. Jako wykładowca tej uczelni prowadziła zajęcia pod kierunkiem Krzysztofa Majchrzaka. Współpracowała z wybitnymi aktorami, m.in. z Krzysztofem Majchrzakiem, Wiesławem Komasą, Zbigniewem Zamachowskim, Ewą Konstancją Bułhak. Wstępowała w formach spektaklowych i musicalowych a także w filmach, m. in. w spektaklu opartym na fragmentach pamiętników Marylin Monroe w reżyserii Andrzeja Strzeleckiego, spektaklu muzycznym „Mędrole”na podstawie tekstów księdza Tishchnera w reżyserii Małgorzaty Flegel, w spektaklu muzycznym „Mozart” w reżyserii B. Porczyka, w „Przebudzeniu wiosny” w reżyserii Anny Sroki-Hryń, oraz widowisku opartym na fragmentach filmu „Swingowi EXCENTRYCY” z big bandem pod batutą Wiesława Pieregorólki. Jest laureatką licznych nagród indywidualnych i wyróżnień na konkursach jazzowych i festiwalach wokalnych, m.in.: Grand Prix-Złota Tarka w Iławie, Pierwsza Nagroda na Miedzynarodowych Spotkaniach Wokalistów Jazzowych w Zamościu, Grand Prix na konkursie jazzowym Hot Jazz Spring w Częstochowie. Występowała z wybitnymi muzykami, takimi jak: Wojciech Karolak, Urszula Dudziak, Grażyna Auguścik, Andrzej Jagodziński, Michał Urbaniak i in. Koncertowała z zespołem Old Timers, który to skomponował i nagrał muzykę do filmu Va Banque, projektem Queen Symfonicznie, Poznańską Piętnastką, Orkiestrą Wojciecha Zielińskiego i in. Jako muzyk sesyjny nagrywała m.in. z Michałem Urbaniakiem, Big Collective Band, Orkiestrą Wojciecha Zielińskiego (projekt Doda z Orkiestrą), Anną Serafińską, Moniką Urlik oraz w programach telewizyjnych m.in. „Jaka to melodia”. Pracuje komponując muzykę do spektakli teatralnych i krótkich metraży filmowych. Istotną rolę w jej twórczości zajmuje fascynacja polską muzyką ludową, którą chłonęła od najmłodszych lat tańcząc i śpiewając w zespole Poligrodzianie. Obecnie pod jej dyrektywą zespół ten zdobył szereg nagród i wyróżnień na międzynarodowych festiwalach folklorystycznych, wśród których znajduje się laur zwycięstwa V World Championship of Folklore – Bułgaria – Złoty medal w kategorii zespołów muzyczno-wokalno-tanecznych oraz tytuł Absolute World Championship of Folklore – Grand Prix “Golden Orpheus” jednego z najważniejszych konkursów tego typu na świecie.