Pamiętam linię brzegową twoich ust,
pamiętam doskonale.
Bez reszty łączyła dwa żywioły.
Wodą byłam ja.
Co mi w duszy grało, nikt nie wiedział.
Tak trudno było mnie uchwycić,
pozornie słaba
mogłam przenieść górę z kąta w kąt.
Kroplą wydrążyłam skałę serca,
przeniknęłam do wnętrza,
umiejętnie rozbiłam twoją stabilną strukturę
i już wiedziałam, że nie upłynę z czasem.
We wszystkich stanach skupienia
czułam mocniej,
kochałam bardziej.
Ziemią byłeś ty.
Ale nie grząskim piaskiem,
który osuwa się pod stopami.
tylko skałą, na której wspierały się
wszystkie moje pragnienia.
Stabilny do granic możliwości.
Bezpieczny.
Na bogactwie minerałów twojego wnętrza
chciałam wznieść fundament.
Tak, linię brzegową twoich ust
pamiętam do dziś.