„Żyje się tak, jak się śni – w pojedynkę.”
Joseph Conrad „Jądro ciemności”
* * *
Przełomy pór roku zawsze go trochę niepokoiły. Zwłaszcza te z zimy na wiosnę i z lata na jesień. Bo wiosennoletnie i jesiennozimowe były mniej zauważalne, rozmyte.
Ten niepokój był niby „podskórny”, mało uświadomiony, ale jednak był. Zawsze. Każdego roku. I z reguły mijał, kiedy wiosna czy jesień się rozgościły, zadomowiły się na dobre i narzuciły swoje warunki.
* * *
Herbert był od lat dla niego absolutnie najbardziej doskonałym punktem odniesienia. Dlatego, jeśli znalazł w jego poezji czy prozie choćby maluteńką, najmniejszą mieliznę, sam przed sobą się do tego nie przyznawał. I mówił w myślach: jestem za głupi – i to, co wydaje się mielizną, żadną mielizną nie jest – po prostu czegoś nie zrozumiałem…
* * *
Problem nieumiejętności oddzielenia twórcy od tworzywa!
Na studiach szalony kolega Andrzej planował pisać pracę magisterską, bodaj z twórczości Nowaka, którą się straszliwie, ale to straszliwie, przejmował. Kiedyś, jak to on miał w zwyczaju, pojechał do pisarza do domu, na chama, w biały dzień. I gość, którego poznał, wcale mu nie przypadł do gustu. Bo to nie był żaden Nowak, który stoi jak prasłowiańska grusza za wszystkimi zdaniami swoich chłopskich powieści, tylko jakiś, kurwa mać, prywatny Nowak z pekińczykiem na ręku – a ten się Andrzejowi absolutnie nie spodobał… Ależ klął! Ależ klął!
* * *
Dlatego też ci wszyscy, którzy twierdzą, że Świć jest narratorem i bohaterem „Purgatorium” są w „mylnym błędzie”. Tu przecież nawet nie ma żadnej wzmianki o Rolling Stonesach…
* * *
Utwór Herberta (absolutnie nieoficjalny, okazyjny, nigdzie – poza naszymi fanzinami – nie wydany), który cudownie przełamuje ten myślowy schemat twórca – tworzywo, trafił do nas w dość cudowny sposób dzięki Rumburakowi, który w Paryżu nawiązał był…
Zbigniew Herbert – „Do Wuja Hertza (mała oda)”
Postarzał się nasz dobry Wujek,
choć dowcip jeszcze pierwsza klasa!
Mówi: „alkohol umysł truje”
i już do baru nie zaprasza.
Ascezę głosi, chwali rybę,
twierdzi: „najlepsza kasza z grzybem”.
Ach, wspomnij Wujku – załkam głucho –
gdy razem w Paryż my chodzili
na cous-cous, ale nie na sucho.
Bożole tęgośmy tam pili
szczęśliwi, syci, tłuści, krągli
(zziajany kelner nie mógł zdążyć).
Lecz mówią ludzie, co Cię znają,
że lewicowcom Wuj nie skąpi.
Jak się marxista jakiś zjawi
z marxistą wódę Wujek rąbie
– a Polak – Patriota z Kraju
tu ani kropli nie dustaju.
Więc niech się zmieni dobry Wujek,
bo tak już dalej być nie może;
nie pije tylko głupi chujek,
ksiądz Sadzik pije w swym klasztorze,
Mickiewicz pił, Lebeinstein, Miłosz,
bez tego jakże by się żyło?*
Przesłanie
O Wuju! Żyj nam długie lata,
lecz bardzo proszę nie bądź kutwą.
Kocham, szanuję Cię jak brata,
dlatego piszę dużą bukwą.
Bądź zatem hojny, strzeż się tycia,
całuję rączki
Twoja
Kicia
*A na pytanie Cioci Hertz
dlaczego w Polsce tyle piją
Schaff pewne wyjaśnienie da
lub inny marxistowski ryjo.
Ja nie uczony – proszę Cioci –
i od kołyski wróg łakoci.
CDN…
zdj.: Jarosław Matuszewski