umrzeć w samotności, w odosobnieniu;
w ciszy własnej duszy, w której czułem
się zawsze najlepiej. Nikt nie pragnął
nawet zbliżyć się do mnie, bo za trudne,
bo za ciężko, niezrozumiałe. Noszę imię
samotności, niechaj ona jedna patrzy
na naszą rozłąkę. Jakiż to był doskonały
związek, czysty, piękny i dostojny –
powie potem, gdy odejdę, ale kto
pokocha samotność jak ja? Kto ją
przygarnie? Czy mogę umrzeć
spokojnie, nie zatroszczywszy się
o jej przyszłość?