Dobrze, że zdążyłam wstać przed trzecią,
nim trepan przebił talerz biodrowy,
prymitywnie wysysając złoto z kości.
Powściągnęłam zagryzanie zębów –
jakbym zahipnotyzowała moment ukłucia.
Nic konkretnego nie czułam, poza
ciałem. Zbyt przyciasne myśli nie odłożyły
zapasów na później.
Kiedy zmierzchało, zasnęłam. Wyłączyłam
światło dnia i przykryłam się poduszką, aby
nie słyszeć niestłumionego głosu drewniaków,
które zwiastują dramaty – następne po kolejnych.
Udrażniałam żyły dziwiłam się że w tym
wszystkim wciąż krąży życie – Jeszcze!