„Muszę sobie tylko wyobrazić drzwi, dobre stare drzwi, jak w kuchni mego dzieciństwa, z żelazną klamką i ryglem. Nie ma pokoju tak zamurowanego, żeby się na takie drzwi zaufane nie otwierał, jeśli tylko starczy sił, by mu je zainsynuować.”

Bruno Schulz, „Samotność”

ostatnio znowu widziałem ją w autobusie. zauważyłem, że ma szparę między dolnymi zębami, rozwijające się zmarszczki wokół oczu i ust. usta sprawiają wrażenie nieprzyjemnych; nasuwają na myśl skojarzenia z tępotą i bezczelnością. wsadzała do nich chrupki kukurydziane, które wyciągała z długiej torby umieszczonej między kolanami.

oczy miała podkreślone makijażem, i stanowiły one miłą kompozycję wraz z resztą twarzy, okapturzonej na czarno. kurtka, spodnie i botki, małe na małe stopy, również czarne. choć analiza wyglądu wpadałaby niekorzystnie, to ogólne wrażenie jest jak najbardziej korzystne.

pomimo tego, że siedziałem naprzeciwko, znowu nie odezwałem się, a trzeba by to zrobić, już choćby dla treningu: śmiałości, komunikatywności, realizacji celów. nie powinienem się obawiać i hamować, należałoby zasugerować sobie istnienie rzekomo niespełnialnych możliwości.