czekając na ciebie marz(y)łam
jak dziewczynka z zapałkami
szukając ciepła wrastałam
idealnie dopasowując dłoń w dłoń
mówiłeś chodź na kawę
kradłeś kwiaty z kawiarnianych flakonów
a ja wtykałam ci po kieszeniach
odciśnięte na serwetce usta
zapominaliśmy co to wstyd
gubiąc rozsądek po drodze w zaspach
chowaliśmy mroźne pocałunki za kołnierze
mieszali z nocą dotyk
karmiąc pragnienia wchodziłeś we mnie
jak cisza w zimowy las
delikatnie czerpiąc powietrze
przywierałeś palcami do lepkiej skóry
dziś dryfuję
spisując tęsknotę na zmarzniętych szybach
mówisz – chodź na kawę
ja – zostań na zimę
kawa zaczeka