-Chyba idzie Mobutu, bo słyszę jakieś kroki – i rzeczywiście po chwili otwarły się drzwi do pokoju, w którym popijali obaj panowie.


-Przepraszam cię Feliksie – rzekła zapłakana Monisa i klęknęła przed nim.

-Co się stało? – zapytał zszokowany Feliks.

-Ten samolot do Bangkoku się rozbił. Tak jak mówiłeś – i po tych słowach rzuciła się w jego ramiona.

-Kiedy?

-Gdy podchodził do lądowania. Pół godziny temu podali w telewizji, że zapalił się jeden silnik, a potem już cały samolot. Wszyscy spłonęli żywcem.

-To jednak sen mnie nie oszukał – rzekł sam do siebie.

-Gdybyś mi nie schował paszportu, już bym nie żyła – dodała Monisa i znowu zaczęła się do niego tulić ze wszystkich sił.

-Feliks ,ty jesteś jak szaman! – wtrącił zupełnie zaskoczony Nepos.

-Przepraszam cię Neposie, ale dokończymy to innym razem.

-Pewnie, że tak. Najważniejsze, że ona wróciła – rzekł zadowolony.

-Mógłbyś pochować te puste butelki?

-Pewnie. Zaraz to zrobię.

-Chodź Moniso do mnie. Zaparzę ci kawę.

-Zginęły trzy moje koleżanki z pracy – oznajmiła Monisa. – I tylko ja przeżyłam – dodała i rozpłakała się na dobre.

-Chodźmy. Opowiesz mi to na górze – i objąwszy Monisę prowadził ją do swojego służbowego mieszkania.

Niemal w tym samym momencie do pokoju, w którym przebywał Nepos, wszedł nieoczekiwanie Mobutu. Widząc jednak, jak Nepos trzyma puste butelki po winie, od razu rozgoryczony zapytał.

-Już wszystko wypiliście? Feliks zaprosił mnie na wino! – rzekł rozczarowany ambasador Madagaskaru.

-Wino jeszcze jest – oznajmił Nepos. – Jestem kierowcą Feliksa i mogę się z panem napić.

-A gdzie jest Feliks?

-Musiał wyjść. Jakaś bardzo ważna sprawa państwowa!

-Skoro tak, to nie będziemy mu przeszkadzać – rzekł Mobutu i sięgnął po butelkę, aby zobaczyć, na jakie wino zaprosił go kolega. Ten zaś na górze wracał do łask Monisy, której uratował życie.