Pół godziny później rozpoczęła się seria toastów wznoszonych za państwa młodych i ich rodziców. W czynnościach tych ochoczo uczestniczyli też pracownicy polskiej ambasady, co w pewnym momencie spotkało się z reakcją jednej pani.
-Hodusie, pijecie za szybko! – skarciła go Krysa.
-Feliksie, czy my pijemy za szybko? – zapytał go nieco wstawiony sekretarz.
-Ależ skąd! – odparł nieco podpity Feliks.
-Krysa ma rację. Zwolnijcie trochę tempo! – zaproponowała Monisa.
-Dokładnie, bo czuję, że jutro znowu będziesz musiał sprzątać łazienkę – sugerowała Krysa.
-Nie musisz przy moim szefie mówić, że sprzątam łazienkę! – zdenerwował się Hodus.
-I co w tym dziwnego – rzekła uśmiechając się jego żona.
-Bo mnie ośmieszasz!
-Tylko nie tym tonem, bo zaraz wracamy do domu. A teraz wychodzimy na zewnątrz, bo potrzebujesz krótkiego wykładu – oznajmiła zdecydowanie Krysa i wstała z krzesła. – Czekam na zewnątrz – dodała i ruszyła w stronę wyjścia.
-Jak ja ci Feliksie zazdroszczę – oznajmił Hodus i wolnym krokiem szedł za swoją żoną.
-Nie wiem, o co Hodus się obraża, bo przecież w Feministanie wszyscy mężczyźni, albo prawie wszyscy, sprzątają łazienki.
-Ja nie sprzątam – odparł Feliks i uśmiechnął się do siedzącej naprzeciwko niego Monisy.
-Ja też nie sprzątam – stwierdziła rozbawiona.
-Dlaczego jeszcze nie wymyślili samo-sprzątających się łazienek! – W tym momencie rozległ się głos pani młodej, która trzymając w ręku mikrofon przemówiła.
-Zapraszam wszystkie moje druhny na środek, żeby razem ze mną zaśpiewały naszą ulubioną „Pieśń Kobiet”. Następnie zespół zaczął grać muzykę znanej pieśni „El Cóndor Pasa”.
-Pójdę z nimi zaśpiewać, a potem się przespacerujemy. Dobrze.
-Ale jak będzie buzi-buzi? – zażartował Feliks.
-Może będzie? Zobaczymy – i po tych słowach ruszyła na parkiet. Tam zaś przy pani młodej ustawiło się kilkanaście pań stanu wolnego, które zaczęły śpiewać znane sobie słowa.
Kobiety muszą razem trzymać się,
bo tak, i tylko tak, obronią się – o tak.
Kobiety mają zawsze wspierać się,
bo tak, i tylko tak, obronią się – o tak.
A tam, gdzie rządzą mężczyźni,
kobiety wciąż w ich cieniu są.
I, o każdą małą walczą rzecz
tak właśnie jest, tak wszędzie jest,
tak zawsze jest, tak jest.
-Feministan to nie jest miejsce dla mnie – rzekł sam do siebie Feliks i po napiciu się łyka wina słuchał dalej piosenki. W końcu pieśń się zakończyła i Feliks czekał cierpliwie na powrót Monisy. Ta po dłuższej chwili pojawiła się przy stole i napiła się wina. – Śpiewałyście ładnie, ale czemu tak smutno?
-Bo to smutna pieśń – odparła i czekała, aż podejdzie do niej Feliks. Ten pochwycił jej dłoń i prowadził ją do ogrodu położonego opodal restauracji. Tam najpierw znowu zaczęli się całować, a po pewnym czasie przypomnieli sobie o czekającym ich rozstaniu.
-Nie wiem,jak ja wytrzymam miesiąc bez ciebie? – oznajmił smutnym głosem ambasador spoglądając na sympatię.
-Mnie też nie będzie łatwo.
-Mogę cię jeszcze jutro zobaczyć na lotnisku?
-To nie jest dobry pomysł – odparła Monisa.
-Dlaczego?
-Kiedyś to już przerabiałam. Nie chcę, żebyś mnie widział jak płaczę.
-Szkoda, że musisz lecieć? Ale będę czekał na ciebie na lotnisku po powrocie!
-A spróbuj tylko nie czekać! – zagroziła uśmiechnięta. – Żeby cię trochę pocieszyć, to powiem ci, że to chyba mój ostatni wyjazd służbowy – rzekła tajemniczo.
-Co masz na myśli? – zapytał Feliks.
-Ta praca już mnie tak nie bawi jak kiedyś.
-Ja czasami narzekam na swoją pracę, ale gdyby nie praca, to bym cię nie poznał.
-To poznałbyś inną!
-Poznałem już wiele dziewczyn. Nie powiem, że mi się nie podobały, ale to nie było to.
-Jednak dobrze, że się trochę napiłeś – zażartowała Monisa. – Słucham dalej panie ambasadorze.
-Tak sobie myślę, że za jakiś czas może będę tak jak ten Krotus panem młodym, tylko że już nie będę wyglądał na młodego – oświadczył smutno Feliks.
-Ja też chciałabym kiedyś założyć taką piękną białą suknię i zobaczyć jak to jest – i po tych słowach przytuliła się do niego.
-Wydaje mi się, że możemy sobie pomóc – oznajmił Feliks i od razu zobaczył uśmiech na twarzy Monisy.
-Myślisz, że możemy?
-Wydaje mi się, że tak. Musimy o tym porozmawiać po twoim powrocie.
-Czyli, dopiero za miesiąc?
-Ja o takich poważnych sprawach rozmawiam tylko w środy – zażartował Feliks. – Chyba, że nie polecisz i w środę wrócimy do tej rozmowy?
-Niestety, ale muszę lecieć. Teraz jednak muszę cię pocałować – stwierdziła Monisa i zrobiła to co zapowiedziała. Tym razem jednak ich pocałunek trwał wyjątkowo długo. Znacznie dłużej niż niejedna piosenka grana na weselu.