Matko Boska, Królowo łagodna,
Jak Cię prosić? Każde słowo boli.
Nie myśl o nas. Warszawa jest głodna.
Nie dbaj o nas. Warszawa w niewoli.

Śmierć jastrzębiem nad Warszawą lata,
W gruzach groza się czai, bezprawie
Stoi w oknach, jak żelazna krata.
Nie myśl o nas. Niemcy są w Warszawie.

Nie dbaj o nas błędnych i zbłąkanych.
Każde tchnienie litości i łaski
Dla nich oszczędź i zachowaj dla nich –
Dla ulicy, dla nędzy warszawskiej.

Ty, co w mroku oczyma ciemnymi
Z ostrobramskich spoglądałaś złoceń –
Nie myśl o nas – bądź przy nich, bądź z nimi –
Im wynagródź wszystko, wszystko oceń.

Oni za nas, na gruzach kamienic,
Już dla samej dumy trwania – trwali,
Za nas patrząc, za strach naszych źrenic,
Jak stolica w stos ruin się wali.

Oni za nas na śmierć wznieśli twarze,
Nie w nadziei i nie ku zwycięstwu,
Lecz by spełnić ową pieśń, co każe
Wszcząć rozpaczy i dokonać męstwu.

Ach, z warszawskiej beztroski, z tej blagi,
Z tej płochości i kpiarskiej swawoli –
Nagle w niebo blask takiej powagi
poszedł łuną – takiej aureoli.

Taką nagle błysło tajemnicą
Nad ulicą podartą i krwawą!
Myśmy ciebie nie znali – Orlico!
Myśmy ciebie nie znali – Warszawo!

Trzeba było tych ognia języków,
Trzeba było, aby został cmentarz
I stos gruzów – nie! – to rząd pomników!
Matko Boska – Ty im to spamiętasz.

Ty ich zziębłych osłoń połą nieba,
Krew obetrzyj co wciąż z ruin dymi.
Dzieciom mleka daj i głodnym chleba –
A poległym – bądź przy nich. Bądź z nimi.

Policz wszystkich na cmentarzach skwerów.
Tam krzyż każdy kwiatem Ci się schyli.
Na schylone krzyże bohaterów
Zawieś order – Virtuti Civili.

Marzec 1940