Celiakią myśli
monitoruję poziom nieszczęścia.
Konsumpcjonizm
wprowadzam w dobry humor,
by ognie bengalskie
utopić w oknie bez szyby.
Gdy szarpidrut sprzedaje
zatwardzenie współczucia
w lombardzie wspomnień,
ja kupuję trupy żywych krzeseł.
Chcę zanurzyć się w pustkę słów,
próżnią zwielokrotnić wyporność,
ominąć znak ostrzegawczy
radioaktywnego
sprzężenia ciała z mózgiem.
Między nami góry.