Kilkukrotnie widziałem Cree na żywo. Za każdym razem grali przed koncertami Dżemu. Zgoda na rozgrzewanie publiczności to ukłon w stronę legendy; ukłon syna w stronę kolegów ojca. Cree jest jednak zespołem zbyt dobrym, żeby postrzegać go tylko jako grupę od supportów.

Niezaprzeczalny wpływ Dżemu słychać na tej płycie. „Z nieba spadło” i „Każdy rodzi się świętym” mogłyby znaleźć się na którymś z dwóch ostatnich albumów tyskiej kapeli. „Nigdy mało” to z kolei granie w stylu TSA. Mamy tu nawet knopflerowski „Możesz na mnie liczyć”, który podoba mi się najbardziej. A także zamknięcie krążka w stylu Stonesów (kiedy ich albumy wieńczy utwór z Keithem na wokalu), czyli „Heartbreaker girl” z repertuaru grupy Krzak. No i hit z radia, czyli promujący płytę „Na dnie twojego serca”.

Cree nie ucieknie od szukania nawiązań do legend, taka jest dola młodych zespołów, które grają „starą” muzę… Żadna to wszak wada. A „Heartbreaker” to fajna płyta, bez słabego utworu.

 

Lista utworów:
1. Nigdy mało
2. Z nieba spadło
3. Na dnie twojego serca
4. Każdy rodzi się świętym
5. Głodne duchy
6. Możesz na mnie liczyć
7. Modlitwa bluesmana w pociągu
8. Heartbreaker girl