Mam wrażenie, że „Szklana Pogoda” jest pierwszym utworem jaki usłyszałem, a przynajmniej, że jako pierwszy zakodował mi się w pamięci.
Jak przez mgłę pamiętam, gdy przechodząc obok okna Pani Kowalskiej na Kozimrynku w zimowy wieczór, zawsze włączony był telewizor, który oświetlał drogę srebrzysto-niebieską poświatą. Tata wtedy zawsze nucił lombardowski refren tłumacząc mi jego znaczenie. Numer nie znudził mi się przez prawie 40 lat. No bo jaka polska wokalistka może być bardziej charakterystyczna od Małgorzaty Ostrowskiej?