Rozdział 20. Przed jednym z kościołów w Femindomie zebrał się tłum gości liczący przeszło sto osób. Wśród nich było także dwóch urzędników polskiej ambasady, Feliks i Hodus. Ten drugi pojawił się tam ze swoją małżonką, ubraną w ciemnozieloną sukienkę.
-Feliksie poznaj moją żonę Krysę.
-Dzień Dobry. Jestem Feliks – i ucałował jej dłoń.
-Miło mi pana poznać. Cieszę się, że Hodus ma takiego szefa – oznajmiła kobieta.
-A ja cieszę się, że ma tak czarującą żonę – wtrącił Feliks.
-Proszę mnie nie podrywać, bo ja mam dwójkę dzieci – odparła Krysa i zaraz dodała. – Przepraszam, ale zobaczyłam swoją znajomą i muszę z nią porozmawiać. – Następnie szybko poszła w jej kierunku.
-Jak pewnie zauważyłeś, moja żona niestety, nie zna się na żartach.
-Zauważyłem. A dlaczego jesteście ubrani na zielono, podobnie jak większość gości?
-To taka tradycja. Osoby będące w związku małżeńskim przychodzą ubrane na zielono, a osoby stanu wolnego ubierają się na żółto. Tylko państwo młodzi mogą być w białych strojach.
-A rozwodnicy jak się ubierają? – zażartował Feliks.
-Rozwodnicy i wdowcy zazwyczaj na żółto-zielono.
-Czyli ja też powinienem być w żółtym garniturze?
-Może w tym niebieskim cię nie wyrzucą z przyjęcia – zażartował Hodus. – O, jest już Florus. Ciekawe za którym razem jego syn zaliczył praktykę przedmałżeńską? – zakpił.
-To u was jest coś takiego jak praktyka przedmałżeńska? – zdziwił się Feliks.
-Tylko dla mężczyzn.
-A dla kobiet nie?
-Kobiety nie muszą, ale mężczyźni mają wykazać, że są przygotowani do małżeństwa.
-A jak odbywa się ta praktyka przedmałżeńska?
-Spędzasz wieczór z przyszłą teściową, a jeśli teściowa nie żyje, to z jakąś jej krewną.
-Żartujesz sobie!
-To zapytaj się jakiegoś faceta ubranego na zielono. To zobaczysz czy żartuję.
-Chcesz mi powiedzieć, że musiałeś pokazać przyszłej teściowej co potrafisz?
-Dobrze to ująłeś. Ale nie bądź taki dociekliwy! – zawstydził się Hodus
-Czyli to jest taki wieczór przedślubny? – dopytywał Feliks, który był zdegustowany zwyczajem panującym w Feministanie.
-Można tak powiedzieć.
-Jeśli dobrze rozumiem to tu w Feministanie najpierw jest wieczór przedślubny z teściową, potem wieczór kawalerski z kolegami, a na koniec noc poślubna z żoną.
-Dokładnie tak, ale pod warunkiem, że za pierwszym razem zaliczysz praktykę przedmałżeńską.
-A można nie zaliczyć?
-Zdarza się, że przyszła teściowa nie chce podpisać praktyki i wtedy musisz ją powtórzyć.
-A jeśli znowu jej nie podpisze? – dociekał Feliks
-Za drugim podejściem musi już podpisać praktykę.
-A ty za którym razem zaliczyłeś ? – zakpił Feliks.
-Wyobraź sobie, że za pierwszym. W każdym bądź razie, gdy masz już zaliczoną praktykę to wtedy możesz z narzeczoną ustalić termin ślubu.
-Kiedyś czytałem o prawie pierwszej nocy, ale to było w średniowieczu – oznajmił Feliks. – Muszę przyznać, że tutejsze kobiety mają wyobraźnię nie z tej ziemi.
-Są już państwo młodzi. Pamiętaj, że najpierw wchodzą kobiety, a później dopiero my.
-Już się tego nauczyłem. – Po tych słowach otwarły się drzwi kościoła, w których stanęła ubrana w ciemnoniebieski strój kapłanka.
-Witam was moi drodzy i zapraszam do środka – oznajmiła kapłanka.
-Nie widzę twojej sympatii?
-A ja już widzę – odparł zadowolony Feliks i uśmiechnął się do zbliżającej się Monisy. Ta na koniec podbiegła do ambasadora i go pocałowała.
-Przepraszam, ale taksówka się zepsuła i musiałam czekać na drugą.
-Przecież chciałem po ciebie przyjechać! – przypomniał Feliks.
-Pamiętam, ale na szczęście dojechałam.
-Pięknie ci w tym żółtym kolorze.
-Dziękuję – odparła lekko zawstydzona.
-Poznaj mojego kolegę z ambasady, Hodusa!
-Dzień dobry, pani wiceminister – i ucałował jej dłoń.
-Miło mi pana poznać – odpowiedziała Monisa i zaraz dodała. – Widzę, że panie już wchodzą, to ja też pójdę. Zobaczymy się po ceremonii – oznajmiła i szybko udała się w kierunku drzwi kościelnych.