Drugi etap przygotowań reprezentacji do mundialu rozpoczął wczorajszy mecz z Holandią. Rozgrywany w ramach Ligi Narodów, cenny sprawdzian z poważnym przeciwnikiem. Najpoważniejszy tej jesieni egzamin dla piłkarzy (zwłaszcza tych, którzy walczą o miejsce w kadrze na mistrzostwa) i Czesława Michniewicza. Jak im poszło?
Nie zdali…
Gdyby to był mecz z Meksykiem, którym zainaugurujemy w listopadzie fazę grupową, prawdopodobnie od początku zagrałby ten sam zestaw piłkarzy (przy założeniu, że selekcjoner miałby do dyspozycji powołanych teraz zawodników). W obliczu kontuzji Casha, jego miejsce zajął Frankowski. Zawodnik Aston Villi będzie jednak gotowy na mundial. Natomiast trudno powiedzieć, kogo „zastępował” Karol Linetty. Od dawna wiadomo, że Moder do Kataru nie pojedzie. Bielik? Człowiek-kontuzja. Góralski? Być może zagrałby wczoraj, ale nie ma go na zgrupowaniu. Zresztą, jeśli „pewniakiem” jest Krychowiak, to po co drugi przecinak na boisku? Klich? Nie pamiętam, kiedy zagrał dobrze w reprezentacji. Żurkowski? Przegapił moment na kolejne wypożyczenie i czeka go ławka w Fiorentinie. Może więc Linetty nikogo nie zastępował?
Pomocnik Torino zagrał źle, jak większość polskiej drużyny. Michniewicz uparł się na system z trójką środkowych obrońców i wahadłowymi. Problem w tym, że „Nie umiemy grać trójką z tyłu” (Jakub Hapka). Glik, Bednarek i Kiwior gubią się totalnie, kiedy rywal przyspieszy. Holendrzy zrobili to kilka razy, dwukrotnie z powodzeniem. Z przyjemnością ogląda się takie akcje, jak te zakończone golami Gakpo i Bergwijna.
Do tego wahadłowi (Frankowski i Zalewski) kiepsko bronią, a na tej pozycji jest to kłopot. Obaj mieli jakieś momenty w ataku, ale było tego zdecydowanie za mało. Holendrzy nam to uniemożliwili, grając dokładnie, spokojnie i przede wszystkim w piłkę…
„Na papierze dwójka Zieliński-Szymański wyglądała obiecująco, ale Pomarańczowi mocno zweryfikowali plany trenera. Ustępowaliśmy im szybkościowo i taktycznie.” (znów Naczelny)
De Jong pokazał, jak trzyma się kierownicę. Ciągle pod grą, nic nie robił sobie z podszczypującym go Krychowiakiem. Kiedy trzeba – zwalniał; innym razem przyspieszał. U nas przebłyski brania gry na siebie miał Piotr Zieliński, który „zrobił” dwie najlepsze polskie akcje, finalizowane przez Zalewskiego (podał do bramkarza Holendrów) i Milika (podał do… kibiców za bramką). Sytuacja napastnika Juve powinna dać nam niezasłużone z przebiegu gry wyrównanie. Niestety, był to Arek z ostatnich lat w reprezentacji, pudłujący na potęgę…
„Najsmutniejsze jest to, że przy wyniku 0-2 dla Oranje nie widziałem u naszych wiary w odwrócenie niekorzystnego wyniku. Szarpał Lewandowski, coś próbował ogarniać Krychowiak, ale to za mało. A Meksyk w pierwszym meczu na MŚ nie będzie o wiele łatwiejszym rywalem.” – podsumował Jakub. Lewy zagrał kiepsko, nie ma się co czarować. Zauważa, że drużyna nie robi progresu i to go irytuje. Trudno policzyć, ile razy zachęcał wczoraj drużynę do podejścia wyżej, kiedy przeciwnik wyprowadzał piłkę z własnej połowy. Niestety, Linetty przykleił się do Krychowiaka i grał w zasadzie jako druga „szóstka”, nie wiadomo po co. Wahadłowi schowani, stoperzy chyba mieli zakaz przekraczania linii środkowej, Szymański w ogóle był wczoraj przezroczysty. Milik po zmarnowaniu setki i niecelnym strzale z dystansu zgasł. Rzeczywiście, smutne jest to, że gol na 0:2 skończył ten mecz…
Aby pozostać w Dywizji A, w niedzielę nie możemy przegrać z Walią.