10 lat temu temu szerzej nieznany poeta Atanazy Piegłasiewicz zamieścił na Stabilizatorze utwór „Mój pies”.
Mój pies krzywdy nikomu nie zrobi
ślepy jest i głuchy.
On tylko radzynian bronił
od politycznie niepoprawnej rozpierduchy.
No bo jakże! Plakaty naklejają wraże
pod samą Spółdzielnią!
Psiamać!Demokracja! Europa!
No! krew zawrzała –
albo zerwę- albo (przynajmniej) zamażę.
Biorę kilku chłopa,
myślę –jak krzyknę „spierdalać”
to spękają i w kierunku zadnim
dadzą dyla.
Tak samo jak w Spółdzielni podwładni.
Tam przecie moje słowa święte.
Co rozkażę – to zrobią (choć decyzje dęte).
A tu… ach, noga motyla!…
się postawili. Czekajcie, zaraz da wam
Spółdzielni Kierownik!
Zenek! Po psa do kotłowni! Już!
Ledwom świsnął – podspółdzielczy kopytami strzelił
– Taktoczno! – beknął, poleciał i wrócił
z wilczurem. Ten zębami błysnął,
warczy,ujada, szarpie się na smyczy.
A morał z tej historii?
Ot -Prezio i zwierzęta
i podwładnych ćwiczy.
Rad by przećwiczyć też obywateli.
Co Ty na to?
Przemilczysz?
Odwrócisz głowę?
Pewnie się ośmieli…