(parafraza ulicznej ballady anonimowej z r. 1912)
Widzisz, Lewicki, co miłość może.
W ciemnej mogile kochanki trup,
A ty w kajdanach, pożal się Boże,
I szubienicy nad tobą słup.
Do twojej celi w mroku się skrada
Smutna melodia i spoza krat
Tak ciebie żegna lwowska ballada
I odprowadza na tamten świat…
Dumne serce nie przebaczy,
Gdy złamała wierność mi.
Wolę zemstę od rozpaczy,
Nie chcę łez – chcę tylko krwi.
Już w przysięgi nie uwierzę.
Gdy się miłość zmienia w ból,
W bezlitosnym rewolwerze
Znajdę sześć śmiertelnych kul.
A na ulicy Akademickiej
Chłopcy, dziewczęta, chodzą ze szkół,
W tłumie młodzieży, może Lewicki
Kiedyś tak chodził, kiedyś tak czuł –
Tak zakochany – na tej ulicy
Pyłki by zmiatał sprzed drogich stóp.
A dziś, kochanek na szubienicy
I w ciemnym grobie kochanki trup.
Świat przechodzi do porządku
Nad dramatem dwojga dusz,
Każdy człowiek bez wyjątku
Wkrótce zapomniany już…
Tylko czasem z tej zawiei,
Z niepamięci, z ciemnej mgły,
Ktoś – przypadkiem – ocaleji
Tak jak ocalałeś ty…
Dawno już nie ma naszego Lwowa,
Najlepszych ludzi zasnuła mgła.
Jedna ballada anonimowa
Jeszcze trzepoce w mroku jak ćma –
Ona pamięta ciebie, niebożę,
Z twoim nazwiskiem już wzięła ślub.
Widzisz, Lewicki, co miłość może…
I kto silniejszy, ona, czy grób?..