-Dziękuję, ale nie wiem czy zjem takiego olbrzyma – stwierdził Feliks.
-A ja poproszę podwójną gałkę waniliową i cytrynową – rzekła Monisa i położyła dziesięć feminek przy kasie. – Dziękuję i nie szukaj reszty Anabello.
W tym samym momencie, gdy wiceministerska wzięła loda do ręki, obok Feliksa pojawiła się ta sama kobieta, która kilkanaście dni wcześniej pomogła mu zamówić kawę w kafejce.
-Witaj przystojniaku. Skoro tej pani kupiłeś loda, to może i mnie byś też kupił. Już dawno nie jadłam cytrynowego.
-Ale dzisiaj to ta pani płaci za lody! – odparł rozbawiony nieco ambasador.
-A to szkoda! – odparła starsza kobieta i już chciała odejść, gdy usłyszała głos swego dobrodzieja.
-Poproszę podwójną gałkę cytrynową dla tej pani – i położył pieniądze przy kasie. Zaraz też sprzedawczyni podała loda zaskoczonej kobiecie.
-Bardzo panu dziękuję. – Następnie staruszka spojrzała na Monisę i dała jej dobrą radę.
-Niech się go pani trzyma, bo on płaci na lody i nic za to nie chce – oznajmiła staruszka i wzięła swojego loda. Po chwili się odwróciła i spoglądając na Feliksa, dodała. – Kiedyś się panu odwdzięczę – i po tych słowach poszła w swoją stronę. Tymczasem ambasador wraz z wieministerką usiedli przy stoliku pod parasolem i smakowali lody.
-Widzę, że lubisz starsze panie. Rozumiem, że nie mam u ciebie szans? – zażartowała i zaczęła się śmiać.
-Ta starsza pani pomogła mi wypić kawę w środku kafejki – odparł Feliks i dyplomatycznie spoglądał na górną część ciała Monisy.
-A wracając do naszej rozmowy. Zobacz na te nastolatki siedzące przed nami. Cieszą się z życia i pewnie nie mogą się doczekać, aż staną się pełnoletnie.
-Każdy młodzik chce być pełnoletni – wtrącił Feliks i przypomniał sobie czasy, gdy sam był nastolatkiem.
-Na tym ostatnim wyjeździe, o którym ci wspomniałam, poznałam pewną dziewczynę, która wchodziła w dorosły wiek. I kiedy przyszłam do niej na osiemnaste urodziny z drobnym prezentem, to ona rozpłakała się na dobre. A wiesz czemu?
-Nastolatki czasami trudno zrozumieć – odparł Feliks.
-Płakała, że kończy osiemnaście lat, bo następnego dnia jej ojciec już legalnie mógł ją wysłać na ulicę, żeby zarabiała jako prostytutka. Fajnie, co? – Po tych słowach nastała dłuższa chwila, aż w końcu głos zabrał ambasador.
-Ja też coś podobnego widziałem. I kiedyś obiecałem sobie, że nigdy nie pójdę do prostytutki, bo nie wiadomo czy ona tak chce żyć, czy też tak musi żyć.
-Ale nie wszyscy mężczyźni tak myślą. Zapewne tylko niewielka część, a większości taki stan odpowiada. A wiesz co mnie Feliksie najbardziej irytuje? – Tu zatrzymała się na chwilę i dokończyła. – Najbardziej nie cierpię takich, którzy nie pozwalają dotknąć swojej żony lub córki, a dla innych kobiet nie mają litości.
-Dotknęliśmy trudnego tematu – odparł Feliks.
-Wiem, ale dzięki temu, że w Feministanie rządzą kobiety, nie ma tutaj prostytucji. I nikt nie musi za bochenek chleba, albo za kilka gałek lodów stać na ulicy i prosić, żeby ktoś cię przeleciał. – Po tych słowach Monisa ochłonęła nieco i postanowiła zmienić temat.
– Przepraszam, że mówię do ciebie takim tonem, ale cały czas widzę te sceny przed oczami i tak sobie myślę, że gdybym nie urodziła się tutaj, to też być może musiałabym bym się sprzedawać.
-To może teraz ja zapraszam na jedną gałkę? – zaproponował ambasador.
-Dziękuję Feliksie, ale nie dam rady. Ledwie te zjadałam. A po drugie, to muszę już iść.
-Tak szybko?
-Za godzinę muszę być w ministerstwie. A jutro rano lecę do Azji.
-Szkoda. Bo dzięki tobie zaczęło mi się tutaj wreszcie podobać?
-Ale ja za tydzień będę z powrotem – oznajmiła uśmiechając się do niego. – Zapraszam cię na deser lodowy domowej roboty. A ciocia na pewno poczęstuje cię winem własnej produkcji.
-To tak kusząca propozycja, że nie mogę odmówić.
-To w przyszłą niedzielę? – zaproponowała Monisa.
-Niestety, ale za tydzień w niedzielę jestem już umówiony. Może za dwa tygodnie?
-Za dwa tygodnie ja jestem umówiona – oznajmiła wiceministerska i spojrzała na smutną twarz ambasadora. – Żartowałam. Może być za dwa tygodnie. Powiedzmy, że o piętnastej.
-A gdzie mieszkasz?
-Na ulicy Królowej Marii Beaty Trzeciej, mieszkanie jedenaście przez dwadzieścia. Nie zapomnisz?
-Jakże bym mógł zapomnieć.
-I jeszcze jedno. U mnie w bloku nie ma windy!
-A na którym mieszkasz piętrze?
-Na dziesiątym.
-Do piętnastu pięter wchodzę bez zadyszki – odparł Feliks.
-Skąd wiedziałeś, że żartuję?
-Bo nie widziałem tutaj tak wysokich bloków. Są przeważnie czteropiętrowe.
-Punkt dla ciebie. Mieszkam na trzecim piętrze z klimatyzowaną windą.
-Ulżyło mi – zażartował Feliks.
-Muszę już jechać, ale dziękuję za spotkanie i za ratunek – rzekła Monisa i zbliżyła się do jednej z taksówek.
-Ja również dziękuję.
-To gdzie się widzimy za dwa tygodnie? – zapytała przewrotnie Monisa.
-Na ulicy Królowej Marii Beaty Trzeciej, mieszkanie jedenaście przez dwadzieścia – rzekł zdecydowanie Feliks.
-Na ulicy Królowej Marii Beaty Czwartej, a nie Trzeciej. Pomylił się pan panie ambasadorze.
-To może wyślij mi sms-a.
-Punkt dla mnie – rzekła zadowolona. – Wcale się nie pomyliłeś. Królowej Marii Beaty Trzeciej.
-Za dwa tygodnie punkty będą tylko moje – oświadczył Feliks i spoglądał na wsiadającą do taksówki Monisę, którą po chwili stracił z pola widzenia.