Trzy tomy poezji. Tyle wydała Bożena Kaczorowska zanim ja zebrałam się by napisać o tych wierszach. A pisać o nich warto, bo to zdecydowany poetycki głos. Interesująca również mnie perspektywa. Punkt obserwacyjny, tomik wydany w 2013 roku, dotarł do mnie w wyimkach poprzez literacki serwis Liternet.pl, gdzie wśród internetowego poetyckiego szumu dał się usłyszeć i wyłowić z eteru ten ukształtowany i wyraźny już głos. Potem nasze wiersze miały wyrywkowe spotkania na stronie Onirycznej Wschodniej Polski -Mustango.
„Punkt obserwacyjny” (2013).
Wiersze Bożeny Kaczorowskiej z pierwszego debiutanckiego tomu nie rodziły się jak te nasze oniryczne w dolinie Bugu i jej mniejszych czy większych dopływach, ale przybierały już silniejszy nurt Wisły, kursowały pekaesem do serca miasta, torami na Warmię i do Zakopanego. Ale powstawały gdzieś w bliskości rzeki – nie tylko metaforycznie symbolizującej życie i jego zmienność, wskazującej na rolę źródła, ale i tej fizycznej kojarzącej się z pracą rybaków. A może gdzieś w pobliżu jeziora? Podoba mi się możliwość śledzenia tych pierwotnych miejsc, jakby metaprzestrzeni stanowiących inspiracje pierwszych wierszy poetki.
Bożena Kaczorowska umaszcza czytelnikowi punkt obserwacyjny – z którego dobrze zobaczysz jazgarza, który wije się na wędce, podchodzącą pod burtę wodę, poczujesz pod stopami lodowce, zatopione Antarktydy, a nawet weneckie lustra, usłyszysz płaczące raki, które pękają w ukropie, poczujesz się jak ryba szamocząca się w sieci, tuńczyk płynący w ławicy, doświadczysz łaskotania trawy pod kolanami, usłyszysz śpiew rybaków. Odtworzysz precyzyjnie w swojej wyobraźni miejsca, które być może znasz z dzieciństwa, których doświadczyłeś w jakiejś swojej wakacyjnej podróży, które są obrazem znanym mieszkańcom nadwiślańskich terenów, a niechybnie charakteryzują miejsce urodzenia, a pewnie i dzieciństwa poetki (Konstancin). Wiersze zabierają nas również w przestrzeń miasta (najprawdopodobniej Warszawy, w której mieszka i pracuje autorka).
W kolejnej odsłonie poetyckiego świata przebudzimy się z mistycznej ciszy, którą Bożena Kaczorowska nazywa stanem łaski, gdzieś w mieście właśnie przy trzeszczącym radio, otworzymy gazetę, spakujemy walizkę i opłyniemy glob, by jednak wrócić. Bo są miejsca do których chcesz i będziesz ciągle wracać – przekonuje poetka: Jeśli coś się wykreśla z pamięci,/to się do tego nie wraca – mówiłaś./A ja wracam co rok, mamo./Do miejsc, które nie są/już nasze. W takim metafizycznym miejscu jej wiersze zarzuciły kotwicę: Kotwica wiąże nas z brzegiem albo dzieli/ z lądem na długo. Wrzucona na statek/sprzedaje bezkresnym wodom./Ziemia jest okrągła, więc wrócisz,/choćbyś odpłynął daleko.
W Punkcie obserwacyjnym drzemie nie tylko tajemny cierpki zapach łąk, resztki lodowca i niezaprzeczalna tęsknota za południem – co możesz poczuć i przeżyć, bo to nie tylko malarski obraz, ale otwarta dusza miejsca i zespolonego z nim umysłu i serca poetki. Czytając te wiersze zanurzysz się w nurcie lirycznej rzeki – jeśli potrafisz zanurkować w tej poetyckiej materii, ale też autorka zderzy ten świat z zupełnie inną perspektywą. Zaprowadzi cię na dach budynku, gdzie stracisz orientację i usłyszysz przestrogę przed światem milczących telefonów, które nie dopuszczają do głosu, zobaczysz jawę, której brakuje powiązania ze snem, strefę miejską, szarą strefę i miejsce poza strefą: Tu się zaczyna i kończy wszystko. Na dachu budynku./ Unosisz głowę i jeden ruch łączy cię z nadlatującymi/ samolotami. W taki sposób się dorasta.
„Akty niedonoszone” (2016)
Tom drugi. Kolejne wiersze Bożeny Kaczorowskiej nabierają impetu, ze strony na stronę zmieniasz pozycję i widok, jak pasażer kolejki lub jeździec na wesoło-miasteczkowej karuzeli:
„Przechodząca z rąk do rąk/ Otwarta albo zamknięta/ Z kartką w środku/ lub całkiem bezstronna przynależę do numerka”
„dźwig unosi cię wyżej i wyżej/ po czym opada gwałtownie”
„schody w dół i nie obejrzysz się/ więcej za siebie”
„Obudził ją dzwonek do drzwi/ Ale nikogo nie było”
„tak na mnie patrz Z pozycji trawy!/ Bo upadłam nisko abyś mnie uniósł wysoko”
„Tu jestem i obok śpię”
W wierszach nie ma niedomówień, jest surowa i naga prawda, bo „przykryte trzeba odsłonić/ otwarte zamknąć”. Delikatny świat poetycki musi zagrać w szorstką grę życia, jak w szachy. Bohaterka wierszy staje do rozgrywki: „Szachownica/pod stopami pionka/ Pole manewru dla gońca/ i otwarta droga dla wieży królowej”. Wychodzi z tej bitwy zwycięsko, nie zostaje jej tylko zatopiony „w bursztynie skóry” szum rzeki, bowiem poetka znajduje tajemne źródło, które bije dla niej i dla ciebie jeśli potrafisz przejść w taki sposób, by donieść do krynicy swój akt życia : „Dotykam końca świata Spijam źródła ze skały/ Pomiędzy nami bursztyn skóry/Kropla i gąbka/ Namaszczenie światłem”.
„Litania do groszku” (2021)
Tom trzeci. Po przeczytaniu zostaje mi w pamięci dramatyczny motyw: Myślę o kurze. Straciła życie dla sprawy. W przestrzenie tych wersów częściej wkrada się świadomość jakiejś katastrofy, przed którą ratuje nas tylko powtarzalność
naszych działań, jak na przykład w wierszu „Moc strzelby”: coraz częściej czeszę włosy przed rodowym lustrem. Nie przestaję! – Tak robiła moja prababka,/ kiedy chciała powstrzymać słowa, by nie zerwać się gwałtownie z krzesła. Nie krzyknąć! Ten sposób radzenia sobie z rzeczywistością jest również widoczny w wierszu „Manufaktura Łódzka”: Trzymam się ściśle instrukcji: nakładam/ maskę, ściągam brwi, uśmiecham się/ przy tym dwuznacznie. Odnajduję się w tych wierszach Bożeny Kaczorowskiej: podobnie jak jej bohaterka ratuję się rutyną, procedurami, powtarzalnością jakichś zdrowych sposobów na to, by nie oszaleć w tym świecie, w którym musisz się chronić i chronić swoich bliskich: „Urodzona w pandemii, dzielnie znosisz izolację./Musimy cię chronić. Świat jest chory, a ty jeszcze/ o tym nic nie wiesz” (wiersz: „Pati, pati”).
Autorka porzuca w trzecim tomie swoją mistyczną rzekę. Staje się realistką, której nie uwiedzie byle blask, szmer, nie uwiedzie głuchy nagle eter. Rzeka nie jest w tym tomie łaskawa: zabrała domy z urwiska. A co z relacjami międzyludzkimi? „Wszystko co mieliśmy sobie do zaoferowania,/ mieściło się w kruchej sztuce obietnicy”. „Litania do groszku” mogłaby być modlitwą bez odpowiedzi, zapisem porażki, zapisem świata, który trzeba wypocić jak chorobę, w którym dzieją się ciągle jakieś sprawy w toku, gończe psy-buldożery/ gryzą ziemię, warczą na stare cegły wykopane/ ze środka placu. Czytać go i opisywać jak otwartą ranę – bo świat, którego dotyka ta poezja, rani nas, osłabia, nie daje wytchnienia. Jednak autorka, a czytelnik wraz z nią, odnajduje w tych wierszach jakiś nowy wymiar, który daje moc i siłę trwania, kroczenia twardo po drodze życia.
W wierszu „Nad stawami. Królikarnia.”, bohaterka jest świadkiem jak Szymon i mała będą uczyć się od siebie trudnej/ sztuki przetrwania. Jest wyjątkową towarzyszką. Porusza mnie wybrzmiewająca w tych wierszach determinacja jej świadomego istnienia: Chodź, urodzę cię jeszcze raz, Jesteś jabłkiem, które spadło. Jesteś Wszystkim.
Autorka daje nam wiersze, o których sama mówi, że smakują jak „dojrzała figa”. To wiersze, które nie szukają siły na zewnątrz, nie w chorym świecie, ale czerpią ze zdrowego buntu przed paranoją, która otwiera i zamyka drzwi./ Trzyma cię w szachu. Czerpią też moc z mądrości płynącej z jądra własnej jaźni. Bo to właśnie tam jest źródło, które wybija i unosi w przyszłość statek, którym popłyniemy odważnie na nowe i nieznane wody. Co jeszcze odkryje przed sobą i nami autorka? W którą stronę skieruje ją jej poetycka wrażliwość? Warto śledzić jej drogę i poetyckie teksty.
Maria Kryńska-Szostak
„Punkt obserwacyjny”, Bożena Kaczorowska, Wydawnictwo Mamiko, Nowa Ruda 2013
„Akty niedonoszone”, Bożena Kaczorowska, Wydawnictwo ANAGRAM, Warszawa 2016
„Litania do groszku”, Bożena Kaczorowska, Wydawnictwo Marszałek, Toruń 2021
fot. Mariusz Drabik