W Moskwie Jossip Dżugaszwili
Długo duma. W pewnej chwili
Wzywa on Cyrankiewicza
I wskazówki mu wytycza.
Mówi jemu: Cyrankiewicz,
Ty nam polski kraj zbolszewisz.
ja, cholera, w Polsce tera
Chcę mieć ciebie za premiera.
Inni, mówi, same dranie,
Do ciebie mam zaufanie,
Że Pal jakom radę dasz.
Ty, powiada, człowiek nasz.
Cyrankiewicz stoi tam,
Ruki, znaczy się, pa szwam,
Rozkaz! – mówi. I od razu
Robi rząd, i w myśl rozkazu
Widzi kraj z zachwytem szczerem:
CYRANKIEWICZ JEST PREMIEREM.
*
Nowy premier ideowy,
Ustrój nowy też – ludowy
I włościańsko-robotniczy,
Tak jak Stalin sobie życzy.
Rekonstrukcja, konstytucja,
Nadprodukcja, rewolucja,
Pałac Sztuki i Kultury –
Wszystko przewidziane z góry.
Płyną dni, mijają lata,
Brzęk kajdanów, świsty bata,
Trzeszczą kości, puchną szczęki –
Znaczy, rządy silnej ręki.
Śledztwa, sądy i obozy,
Kryminały i kołchozy,
Dzień po dniu, o każdej dobie,
Tak jak Stalin życzy sobie.
Bierut trzęsie Belwederem –
CYRANKIEWICZ JEST PREMIEREM.
*
Straszne mrozy, droga zima,
UB wciąż za mordę trzyma.
Cela, krata, kolba, spluwa,
UB śledzi, UB czuwa.
Bat i knut, i stryk, i kula,
To Radkiewicz w kraju hula.
Feldmarszałek Rokossowski,
Zaufaniec stalinowski.
A gdzie jest Gomułka? Stale
przesiaduje w kryminale.
Za to, że on polski Tito,
Zdrowo oczki mu podbito.
Polski prymas, ksiądz kardynał,
Poznał też, co to kryminał.
Tak socjalizm nasz ustrzeżem –
Precz z Kościołem, precz z papieżem.
Wojna z Rzymem, walka z klerem!
CYRANKIEWICZ JEST PREMIEREM.
*
Wtem – nowina: śmierć Stalina.
Wielka heca się zaczyna.
Z cekaemu słychać serię,
To Maleńkow zatłukł Berię.
Dzień po dniu sensacja nowa:
Chruszczow zamiast Maleńkowa!
I od Baku aż do Tylży
Wszyscy mówią o odwilży.
Odwilż! Odwilż! Kra już pęka!
Mróz popuszcza, śnieg rozmięka,
Błoto chlupie i w chałupie
Coraz cieplej ludziom w kupie,
Wiatr wiosennym dmucha szmerem.
CYRANKIEWICZ JEST PREMIREM.
*
Odwilż! Wiosna przed oczyma!
Bierut był, Bieruta ni ma,
Pierwszy fiołek, pierwszy krokus,
Znikł Radkiewicz, hokus, pokus.
Berman na zielonej trawce
I Hilary Minc w odstawce.
Rokossowski, wódz i strateg,
Uciekł, jak ostatni łatek.
Wiosna ludów! Ślicznie brzmi to,
Gdy Gomułka, polski Tito,
Wśród radości i zapału
Już wychodzi z kryminału,
By być polskim bohaterem.
CYRANKIEWICZ JFST PREMIEREM.
*
A w Poznaniu huczą strzały,
Tłum wzburzony, tłum zuchwały,
Tłum włościańsko-robotniczy
Buntownicze słowa krzyczy.
Tłum zwycięski, a Bezpieka
Przestraszyła się, ucieka
Przed ludowym o-pe-erem.
CYRANKIEWICZ JEST PREMIEREM.
*
Dym kadzidła w Częstochowie.
Co ksiądz prymas ludziom powie?
Mgła kadzidlanego dymu,
Jedzie polski ksiądz do Rzymu,
Tłum prowadzi go szpalerem.
CYRANKIEWICZ JFST PREMIEREM.
*
Słuchajcie mnie, moi mi1i,
Bo ja wizję mam w tej chwili.
Kto mi wierzy, niech mnie słucha,
Widzę już – oczami ducha –
Widzę już, przysięgam na to,
Po tej wiośnie idzie lato.
Wolność kraju i narodu!
Uciekł wróg na wschód! Z zachodu
Z chorągwiami, z pieśni szumem,
Emigracja wraca tłumem!
Ach, te krzyki, te wiwaty,
Te oklaski i te kwiaty!
Ja już wśród was, ja już z wami.
Widzę – na wawelskiem błoniu –
Jedzie! Jedzie! patrzcie sami –
Anders! Wódz! Na białym koniu!
W tłumie, patrzcie, mili moi,
Toczy białym swym ogierem.
Cały rząd go wita. No, i –
CYRANKIEWICZ JEST PREMIEREM.