Tuż przy rogatkach
zwyczajnie po sąsiedzku
w tchnieniu błysków Ursynowa
Zerkając na busolę
drapaczy upstrzonych wyziewami
spojrzeń fasad zbyt gładkich
W rezerwie
na doskoku przytupując
melodie boćków znad łąki pełnej badyli
Wreszcie jako zwiadowca
tej niziny jakby trochę banalnej
zarazem paź zakochany władczej Pani