„Żyje się tak, jak się śni – w pojedynkę.”
Joseph Conrad „Jądro ciemności”
* * *
Ileż jest przereklamowanych „dzieł sztuki”…! Obiektywnie niewiele warte obrazy, grafiki, czy co tam – podciągnięte mitem, reklamą, propagandą, ideologią, polityką, modą – w tamtym wariackim świecie sprzedawały się za jakieś absurdalne miliony. Na przykład portret Marilyn Monroe autorstwa Andy’ego Warhola poszedł na aukcji w Christie’s za 195! Sto dziewięćdziesiąt pięć milionów dolarów!!! Jakie to szczęście, że tu i teraz pieniądze to zupełna abstrakcja, bo nadal by mnie to denerwowało…
Warhol był przez dziesięciolecia pompowany jako postać i ewidentnie przeceniany, tak samo zresztą jak jego modelka…(Marilyn dobra była tylko w „Pół żartem, pół serio”, ale tam się nazywała Kowalczyk).
Dystrybucja szacunku i wartości to nie był wynalazek ostatnich czasów.
Ale jednak najdroższym dziełem w ogóle wśród wystawianych na aukcjach był „Salvator Mundi” Leonarda da Vinci, który sprzedano za 450 milionów dolarów.
* * *
Jak najprościej wpędzić człowieka w kompleksy? Powiedzieć mu, że ma kompleksy…
* * *
Pamiętam: kolarz z Erytrei, pierwszy czarnoskóry zwycięzca etapu na Giro, musiał się wycofać z wyścigu, bo poważnie uszkodził sobie oko korkiem od szampana otwieranego na podium… Anita Włodarczyk, kiedy machnęła rekord w rzucie młotem w czasie konkursu na mistrzostwach świata, tak się cieszyła, że, podskakując z radości, skręciła staw skokowy.
Piękne, smutne przysłowie polskich chłopów pańszczyźnianych: Nie chwal dnia przed zachodem słońca…
(i dopingowali ci chłopi to słońce, próbując zmiękczyć tę wielką kulę z gorącej plazmy wzruszającym deminutywem:
Zachodźże, słoneczko,
skoro masz zachodzić,
bo nas nogi bolą,
po tym polu chodzić.
Nogi bolą chodzić,
ręce bolą robić.
zachodźże, słoneczko,
skoro masz zachodzić.
I ono w końcu litowało się nad nimi i zachodziło…).
Angielscy chłopi (czy tam była pańszczyzna? a co mnie to w sumie obchodzi…?) mawiali z kolei: Nie licz kurczaków, zanim się wyklują…
* * *
Gdybym mógł wybierać, chciałbym żyć w XIX wieku.
* * *
W drodze na Oprawy był, jeszcze dla niego dostępny – choć dotykający granic miasta – duży teren porośnięty ni to krzewami, ni to drzewami głogu. Kiedyś też lubił się tam zapuszczać. Zawsze było zielono, wiosną trochę biało, a jesienią krwistoczerwono, cicho i spokojnie.
CDN…
zdj.: Jarosław Matuszewski