Świat stanął
błędem wodząc na pokuszenie
wojny niepotrzebne puste pokoje
Dzieje dziesięciu pojęć wysłużone
Nów oportunista z pierwszego
dnia, gdy oddzielono światło od ciemności
i morza od lądów
Wybrałem spojrzenie na
blef poniedziałku, siedem dni to za mało?
Kontur muzyki z późnego oświecenia
Woła wiatr, by spisał mężów i biskupów
wszelkiego postępu
Doniesiono mi literaturę epistolarną
jej sekretem miłości retusz
jej sekretarzem zbawienie
Klomby łez u podstaw zmęczenia – statek widoku
moje pożądanie rozkruszone
przypadkowym zasłabnięciem – wahaniem
Z wiekiem mojej małej córeczki
z dojrzałością mego cienia…
z pewnością ulegania pokusie
na starość dług wieczności spłacony
dociera do mnie separatyzm
zwolenników nieba, którzy twierdzą tylko dla wybranych
Posąg Don Dulcynei
wystawiony na aukcję pędu świata
Córeczka, która dotąd nieomylna
jak na ironię: gasi mnie – jej
światły umysł
muśnięciem swej dłoni po policzku spływa łza przeznaczona rokoszom
wybrała czerstwy chleb
oraz morze spokoju, planety mi świadkiem,
ziemia pomostem między dobrem a złem
dobro zjednoczone z ościennym państwem
uginam się wedle pór roku i przesądów
u podstaw negowania literatury mały książę?
koszmar stulecia warty dogorywających drzew
grabieżcy łez wznoszą nowe mauzolea…
dłużą się dnie, słowo – poseł niestrudzony
echo je niesie w świat,
a ja swoje stare błędy
ludzkości przeżywam na nowo