Aż tu w Londynie słyszę
Jak się Radio Warszawa
Z ciemnej masy naśmiewa,
Z prostaczków naigrawa,
Z naiwnych drwi, z pogardą
I bez żadnej litości,
Dlatego, że oni ludzie
Skołowani i prości.
Słucham bardzo ciekawie,
Z czego tak drwią w Warszawie?
Podobno w Hrubieszowie,
Podobno w Krasnym Stawie
I we Włodawie, cała
Ludność ostatnio żyje
W panice i w popłochu…
Na gwałt, na łeb na szyję,
Za bezcen, wyprzedają
Chałupy, chlewy, obory,
Działki, ziemi kawałki,
Krowy, kozy, maciory,
Wszystko czego na własność
Dochrapała się bieda,
Co się przez noc spakować
I na wóz zabrać nie da,
Przerażone ludziska
Sprzedają byle frantom,
Podstępnym wydrwigroszom,
Pokątnym spekulantom,
Bo nagle po okolicy
Rozbiegły się pogłoski,
jak ogień obleciały
Miasteczka, osiedla, wioski,
Że te powiaty wschodnie
Mają być okrojone
Od Polski, przeniesione
Na bolszewicką stronę,
Że w dowód trwałej przyjaźni
I polsko sowieckiej spółki
Moskwa tak zażądała
Od wiernego Gomułki,
A on – po staropolsku –
Zastaw się a się wystaw!
Czym chata bogata! Bierzcie
Hrubieszów, Chełm, Krasnystaw!
Ziemie, chałupy, łąki,
Pólka, mokradła, laski,
Brzózki, ugory , błota,
Płoty i płaskie piaski,
Mężczyzn, kobiety, dzieci
Wszystko, het, do Prypeci –
Lada dzień, ino patrzeć,
A tam będą Sowieci.
Więc ta ludność sąsiedzka,
włościańsko robotnicza,
Zapatrzona w portrety
Włodzimierza Iljicza,
Więc ta ludność graniczna,
Więc ta ludność sąsiedzka,
Od dziecka prosowiecka
Czarowana od dziecka
Mekką Moskwy i rajem
Radzieckiego obrazka,
Ta ludność hrubieszowska,
Włodawska i krasnystawska –
Jak okazuje radość
Ponętnej niespodzianki?
Co może to pakuje
W tobołki i na furmanki
I płacze i zawodzi,
Taka to im nowina,
I włosy sobie wyrywa
I jęczy i przeklina,
I wieje owczym pędem,
W zaraźliwej obawie
Na zachód! Do rozpuku
Śmieją się z nich w Warszawie
I przez radio, publicznie,
Bez żadnych ceregieli,
Drwią z nich, łają ich: Ludzie!
Czy wyście zbaranieli?
Kto Sowietom nie ufa,
Ten się do szczętu błaźni!
Toż oni nasi bracia!
Toż my z nimi w przyjaźni!
Hrubieszowskie duraki,
Krasnystawskie idiotki,
jak mogliście uwierzyć
W tak bezsensowne plotki?
Jak mogliście dać ucho
Tym bredniom, gdy na uwadze
Macie radzieckie czołgi
W Ołomuńcu i w Pradze?
Jak mogliście to dopuścić
Na serio, nie na żarty,
Widząc Wilno skradzione.
I Lwów od Polski oddarty,
Widząc pół polskiej mapy
Co teraz przynależy
Do Rosji, prawem gwałtu,
Rozboju i kradzieży?
Jak mogliście uwierzyć
W groteskowe pogłoski,
Ze złodziej mógłby sięgnąć
Po powiat hrubieszowski,
Że Moskal, polegając
Na wiernym polskim słudze,
Mógłby wziąć co nie jego?
Mógłby ukraść co cudze?
Jak mogliście powątpiewać
Że się nie znajdzie Polak.
Radziecki rękodajny,
Bolszewicki pikolak,
Któremu z Moskwy krzykną:
Ty, garson, dawaj Hrubieszów,
Czy Krasnystaw! Czy Brody,
Czy Drohobycz, czy Rzeszów!
A on rozpromieniony
Nie cmoknie ruskiej łapy,
Nie wykona życzenia,
Nie zmieni polskiej mapy.
Nie każe piać przez radio,
Nie każe wyć w gazetach,
Jacy Polacy szczęśliwi,
Ze Włodawa w Sowietach,
Że w radzieckim kołchozie
Hrubieszowska stodółka!
Kto powie NIE?! Moskalowi?
jak myślicie? Gomułka?
*
Co wy tak wyszydzacie,
Pismaki rozśmieszone?
Ostatnią polską radę
I jedyną obronę?
Strach ślepy – strach co żadnej
Perswazji nie da ucha:
Sparzył się na gorącym,
Teraz na zimne dmucha.