Utrwaliłem się na szybie biblioteki. Zatrzymałem czas w oknie. Taki to „myk”. Nie. Zawiesiło mnie między wymiarami. A może czyściec? A może wypadłem podczas ostatniej podróży na Marsa? Może w ogóle mnie nie ma i nigdy nie było. Wypadłem z obiegu pozostając w odbiciu lustra. – Nic nas to nie obchodzi, że zacierasz los i splatasz dłonie. Nic tu po Tobie nostalgiczny artysto. – Taki już jestem! Taka glina moja popiół na koniec. Rozsypiesz mnie kartką papieru w gwiaździstą noc.
Jeśli możesz zatrzymaj ten czas. Smażę się na wolnym ogniu smakuję jak (do licha, skąd w głowie takie skojarzenia)…
Facet w kapeluszu opanował szyby świat…przenikliwa miłość to była…