Selekcjonerski debiut Czesława Michniewicza miał być meczem o stawkę. Jednakże nasz przeciwnik został przez FIFA wyrzucony z barażów o mundial. Oczywiście nawet, gdyby to się nie stało, nie zagralibyśmy z Rosją, w ramach sprzeciwu jej zbrodniczych działań na terenie Ukrainy, która siłą rzeczy nie mogła przystąpić do walki o mistrzostwa. Miała wczoraj zmierzyć się ze Szkocją, ale dojdzie do tego – daj Boże – w czerwcu.
Zatem dwie reprezentacje, które miały wolny czwartek, rozegrały mecz towarzyski. Michniewicz mógł skorzystać z Roberta Lewandowskiego, ale w porozumieniu z zawodnikiem tego nie zrobił. Lewy ostatnio dwukrotnie zszedł przedwcześnie z treningu (najpierw w Bayernie, potem już na zgrupowaniu kadry). To nie były poważne sprawy, ale w obliczu wtorkowego meczu o wszystko lepiej było dmuchać na zimne. Drugim członkiem galowego składu reprezentacji, który nie wyszedł na murawę Hampden Park, był Wojciech Szczęsny. Bramkarz Juventusu zgłosił lekką niedyspozycję.
Pod nieobecność kapitana, w ataku biegał osamotniony Milik. Wspierać mieli go wysoko ustawieni Moder i Zieliński, których zabezpieczali grający niżej Krychowiak i Żurkowski. Plan Michniewicza zakładał sprawdzenie po dwóch ludzi na kilku pozycjach. Ale w 25. minucie kontuzję, z którą (jak się okazało) przyjechał na zgrupowanie, zgłosił Milik. Z kolei tuż przed przerwą uraz złapał Salamon. Obrońca Lecha może mówić o pechu, bo prezentował się solidnie i prawdopodobnie zagrałby we wtorek w Chorzowie, u boku Glika i Bednarka. Już wiadomo, że to wykluczone.
Niestanowiącego zagrożenia dla bramki rywala Milika zastąpił odradzający się w Serie A Krzysztof Piątek. Wiadomo, jaki to piłkarz – bardzo surowy technicznie, nieprzydatny w grze kombinacyjnej, ale mający wyczucie w polu karnym. Do przerwy napastnik Fiorentiny snuł się po boisku. Konkretniej zaprezentował się po zmianie stron. Miał trzy okazje:
– najpierw wyraźnie spudłował (dobrze obsłużył go Moder);
– następnie wymanewrował obrońcę i strzałem już minął szkockiego bramkarza, ale piłkę z linii wybił wszędobylski Billy Gilmour (akcję przechwytem zapoczątkował Szymański);
– a tuż przed końcem meczu wykorzystał bardzo wątpliwy rzut karny, który sam wywalczył.
Akcję rozpaczy, która dała Polakom wyrównanie, zapoczątkował długim zagraniem Kamil Glik. Niestety, Biało-Czerwoni znowu nadużywali tego elementu…
Dopóki jest porządek w defensywie, drużyny Czesława Michniewicza mają się dobrze. Nie są to zespoły grające pięknie, ale potrafią skutecznie skontrować; wykorzystać jedyną okazję, która się nadarzy w meczu. Trudno niestety nazwać grę Polaków w Glasgow uporządkowaną. Szkoci nas zdominowali., byli zaangażowani niczym w meczu o stawkę. Gilmour, McGregor, Christie i świetny McGinn „zjedli” kwartet polskich rozgrywających. Zieliński zagrał kolejny nijaki mecz w reprezentacji. Moder dobrze zaczął, później zgasł, podobnie Żurkowski. Krychowiak pokazał swoją „paletę”: dobry odbiór, ale też powolne poruszanie się i juniorskie straty. Ewidentnie widać było, że w ostatnim czasie nie grał.
Szkoci strzelili gola po stałym fragmencie, czyli znanej wyspiarskiej wizytówce. Bielik, który wszedł w miejsce Salamona i słabo się na pozycji półprawego stopera odnajdywał, zgubił krycie; Zieliński zaspał, łamiąc linię spalonego; a Tierneyowi pozostało skutecznie strzelić głową. Bardzo dobrze broniący Łukasz Skorupski (w tej chwili na pewno bramkarz numer dwa w kadrze) był bez szans.
Mamy problem z lewym wahadłem, bo Reca był najgorszym zawodnikiem na placu. Na drugiej stronie pewniakiem jest Cash, który jednak swoją grą nie porwał nas tak, jak fanów Aston Villi w każdym meczu w ostatnim czasie.
Odbioru słabej (co tu dużo mówić…) postawy Polaków nie zmienia wyszarpany rzutem na taśmę remis. Nawet z Lewandowskim w składzie: tak grając, ze Szwecją polegniemy.
Bo to Trzy Korony będą naszym rywalem na Stadionie Śląskim we wtorek. Wczoraj Szwedzi i Czesi męczyli się 120 minut, by wyłonić zwycięzcę. Skandynawowie to dla Polski rywal przeklęty. Czekamy na zwycięstwo nad nimi od dwudziestu jeden lat. Ostatnio pozbawili nas złudzeń w mistrzostwach Europy. Cóż, życzmy sobie powtórki z 1974…
Mamy swoje problemy, ale co mają powiedzieć Włosi, którzy drugi raz rzędu nie pojadą na mistrzostwa świata?! W dodatku jako aktualni mistrzowie Europy! Najpierw pokpili sprawę w grupie, dając się wyprzedzić Szwajcarii na ostatniej prostej, a teraz skompromitowali się ostatecznie, ulegając Macedonii Północnej. Na sensacyjnego pogromcę Azzurrich czeka Portugalia, która nie bez problemów uporała się z Turcją. Walia ograła Austrię za sprawą bimbającego w Realu, ale niezmiennie znakomitego w reprezentacji, Garetha Bale’a. W czerwcu pozna rywala (Szkocja lub Ukraina).