zaczęła się w moim życiu od mostu
moja wieś była przed rzeką
a przed wsią bez końca – pola
może dlatego nie pamiętam nikogo
kto by wtedy brał mnie na ręce
więc z ciekawskim nastawieniem szukałam
kogokolwiek
do zabawy idąc za starszym
bratem z najmłodszej klasy w szkole
na koniec wsi
pod szkołę za blisko nie było wolno
ale pod most już tak
most którym były żelazne słupy zarzucone na wysokie barki
ciemnej rzeki
tępy widok drugiej strony brzegu był zajmujący
jak ciasto z błota albo poniewieranie się z motylami po łąkach
nie miałam nawet sześciu lat ani strachu pod butami na wąskich
belkach
pamiętam że skądś wiedziałam że kto się utopi to i tak żyje
nie pamiętam lania ani co mogło wydarzyć się później
że w dorosłym życiu tak trudno o beztroskie patrzenie
w przechodzeniu na drugi brzeg