Wiejski strumyk z Żelazowej Woli
Szumi w lewej ręce barkaroli.
Kiedyś kogut zapiał na podwórku,
To on, ten sam, w tych kwintach, w mazurku.
Księżyc po wsi włóczył się pochmurnie,
Znieruchomiał, błyszczący w nokturnie.
Bocian brodzi przez dawne mokradła
Szuka gwiazdy co w etiudę spadła.
W rozsypanych koralikach nutek
Pierwsza miłość i ostatni smutek
I tryumfów rzęsiste trzepoty
I nostalgia chora na suchoty.
*
Cudem jakimś wziął ojczyznę w dłonie
I przemienił ją w gorzkie harmonie,
I przemienił ją w magiczne rytmy,
I w melodie rzewne jak modlitwy.
W srebrnoksięskie kropki, w czarne skróty
I przepisał ją całą w te nuty
I zapisał w swoim testamencie
Dochowaną, powtórzoną święcie.
*
A tam ona jakby coraz żywsza.
Od prawdziwej ojczyzny prawdziwsza.
Aż po wieku słowikami wspomni,
Mrokiem westchnie i deszczem zasiąpi.
I Polakom, gdy będą bezdomni,
On muzyką ojczyznę zastąpi.
1960