„Żyje się tak, jak się śni – w pojedynkę.”
Joseph Conrad „Jądro ciemności”
* * *
Stare zdjęcia, wymieszane w wielkim pudełku kolorowe i czarno-białe wspomnienia z różnych lat i miejsc. Niektóre wzruszają, niektóre tylko śmieszą.
* * *
Nigdy nie jesteś gotowy na śmierć Nemeczka… Nigdy. Zawsze boli. Zawsze czujesz ten sam żal, smutek i bezradność.
Kiedy pies Lampo znowu wpada pod pociąg – jest tak samo.
* * *
„Chłop gadać nie musi…” – jak mówił w „Misiu” Zdzisław Dyrman. Ale za to według kobiet musiał być po prostu fajny, cokolwiek by to nie znaczyło. Ale „fajność” z wczoraj, powtórzona nawet jeden do jednego dziś, z „fajnością” nic już wspólnego nie miała. A jutro? Się zobaczy.
Tak było…
* * *
Zimowy wczesny wieczór. Pali się kilka zniczy czy świec, a pani Elżbieta Mielczarek sama prowadzi swój bluesowy koncert na pięknie trzeszczącym winylu:
„Kiedyś żyłam życiem milionera / Wydawałam pieniądze, nie martwiłam się o to / Kupowałam bimber, likier, szampana i wino / I doskonale się bawiłam / Kiedy straciłam wszystkie pieniądze / Poczułam się bardzo samotna / Nie mogłam znaleźć ani przyjaciół / Ani miejsca, dokąd mogłabym pójść
Jeżeli jeszcze kiedyś położę rękę na forsie / Będę o wiele bardziej ostrożna / Bo wiem, że nikt cię nie chce / Kiedy jesteś down i out
Matka mówiła mi to, ale kiedy jesteś młody / Sądzisz, że wszystko już wiesz / Jeżeli uda ci się i staniesz mocno na nogach / Twoi przyjaciele wrócą do ciebie / I powiedzą ci, że to ty ich opuściłeś / Tymczasem ja wiem, że nikt cię nie chce / Kiedy jesteś down i out / Nikt cię nie chce – ponieważ / Jesteś down i out”.
* * *
Zawsze się zastanawiałem, czy Jezus opowiadał Apostołom o Kosmosie? Tak w tajemnicy…
* * *
Moją ulubioną z lekkoatletycznych konkurencji jest bieg na 800 metrów mężczyzn, w ogóle biegi średnie. Już w dzieciństwie pasjonował mnie trwający przez kilka ładnych lat pojedynek angielskich „milerów” – Sebastiana Coe i Steva Ovetta. Wolałem tego pierwszego.
Sam miałem kilka małych sukcesów na tych dystansach, choć biegałem właściwie tylko na treningu piłkarskim. Raz odebrałem nawet kryształowy puchar z grawerowaną zawieszką z rąk Jego Magnificencji Rektora za zwycięstwo w ulicznym biegu studentów lat pierwszych. Wygrałem tam z dwiema setkami przeciwników, w tym nawet z paroma czarnoskórymi chłopakami! Potem, przez jakiś tydzień, z nieodłączną koleżanką Gosią prezentowaliśmy się na uczelni jako „Mistrz i Małgorzata”.
Małgosiu, gdzie jesteś…!?
CDN…
zdj.: Tomasz Młynarczyk