– Czy ojciec przyjdzie dziś na zebranie? – zapytała syna wychowawczyni.
– Jedna druga a plus b razy h – odpowiedział syn, gdyż zrozumiał, że pytają go o wzór na pole trapezu.
– Szanuję – odpowiedziała nieco zbita z tropu wychowawczyni, gdyż zrozumiała: „Nie wiem czy przyjdzie. Zrobi jak zechce, w końcu jest dorosły”.
A dzwonek dzwonił i dzwonił…
No więc wychowawczyni mówi, że jak rozdzielała walczących to Dżejson był w jednym bucie a mój syn w obydwu i w związku z tym ona miała pytanie do syna, gdzie jest drugi but Dżejsona? A syn odpowiedział, że… nie, nie, że w dupie tylko, że skąd ma wiedzieć. Udałem, że się zastanawiam i mówię, że o ile mnie pamięć nie myli, to syn do domu przyszedł jak zwykle w dwóch butach a nie w trzech, chociaż tak naprawdę to pamiętałem tylko jednego, tego, o który potknąłem się w korytarzu…