Śniło mi się, że rozmawiałem z moją diabetolożką. Nie wyglądała jak diabetolożka, ani tym bardziej jak moja, ale we śnie byłem o tym przekonany. Nieopatrznie się wygadałem przed nią, że trochę słabiej widzę, więc, żeby nie drążyć tego tematu, zaraz dorzuciłem coś o problemach skórnych. I że często się zdarzają po posiłkach.
– Tak? A po czym konkretnie? – zapytała diabetolożka.
– Na przykład po winie – zacząłem wymieniać i jednocześnie skończyłem, bo nic innego już do głowy mi nie przyszło. – No to ładnie się wpierdoliłeś – pomyślałem. Spróbowałem jeszcze wysilić pamięć. We śnie odczuwałem to tak, jakby mi w mózgu jakieś żarna zaczęły się obracać i trzeć. I w końcu coś utarły, bo sobie przypomniałem: – Jabłka!
Diabetolożka uśmiechnęła się kwaśno:
– Już pan to mówił.
No i weź tu gadaj z abstynentką przez sen…