O cenie miedzi w Szanghaju, kawie parzonej na piasku, kształcie kufli i covidzie.

Ukraińcy mocno przeżywali występ piłkarskiej reprezentacji podczas Euro? Czy są przyzwyczajeni do obecności na wielkich turniejach i tak to już ich nie „grzeje”?

Mieli wielkie nadzieje. Część tej reprezentacji to byli bardzo młodzi piłkarze. Grupa, która zdobyła w 2019 r. młodzieżowe mistrzostwa świata [rozgrywane w Polsce – przyp.] . Naprawdę może być z tego drużyna. Ci ludzie, których znam, średnio się emocjonują. „Dobra, jak będzie mecz, to zobaczymy”

Oglądałem Ukrainę w eliminacyjnym meczu z Francją i solidny ostatni mecz grupowy z Bośnią. Dziwne było jednak odejście trenera Szewczenki (skończył mu się kontrakt z federacją)

Moja wiedza o tym jest dokładnie taka sama jak cena miedzi w Szanghaju.

Żyjesz na Ukrainie od 2014 roku. Co mógłbyś zaproponować wybierającym się na Ukrainę z prawdziwie lokalnej, swojskiej kuchni?

Po pierwsze – nie mówić po rosyjsku, tyko po polsku. Może być tak, że po rosyjsku was nie obsłużą. Z takimi sytuacjami też się spotkałem. Kiedyś nie chciano mi sprzedać biletu, udawali, że nie rozumieją. Po rosyjsku powiedziałem we Lwowie: „Poproszę bilet do Lublina”. Kasjerka traktowała mnie jak powietrze, nie wiedziałem czy ona mnie nie słyszy, czy nie rozumie?? Zacząłem po polsku – od razu się wszystko znalazło. Jak mi wtedy zabrakło na bilet – jakaś mała suma – okazało się, że już nie muszę dopłacać.

A zjeść? Najlepiej w zwyczajnych miejscach. Kto był we Lwowie, ten wie. Najczęściej chodziłem do „Puzatej chaty”.

Stały punkt naszych wizyt. Zaprowadził nas tam Grzesiek Karpiński.

Tylko po 14.00, i przed 15.00. Na Ukrainie najczęściej trwa przerwa obiadowa od 13ej do 14ej, w urzędach szczególnie, na dworcu też może być połowa kas zamkniętych. To jest święty czas. Jest takie powiedzenie w języku rosyjskim „война войной а обед по расписанию“ (wojna wojną a obiad według planu), takie „five o’clock”. No i wszyscy do jedzenia. Wtedy to co leżało od rana schodzi i pojawia się świeże.

Aż ślinka cieknie. Jak na naszą kieszeń…

Już nie jest tak tanio jak kiedyś. Teraz już się wyrównało, a nawet wiele rzeczy jest drożej.

Stać na to przeciętnego Ukraińca?

Jeśli Ukrainiec przyjechał do Lwowa turystycznie, to znaczy że go stać.

Polecam bardzo dobrą pizzę w Brzuchowicach. „Kumpel” mnie rozczarował. „Teatr Piwa”? Nie wiem, co jest tam fajnego. Piwo z niższej półki albo „niezrozumiałe” smaki, dlatego tam nie chodzimy z powodów konsumpcyjnych. Ale gdy ktoś sugeruje krótką przerwę na „odcedzenie kartofelków” to bardzo polecam, zawsze otwarte, nie ma kolejek i przyjemna atmosfera :).

Virmenka. Jak się idzie za Łukasiewiczem, dochodzi się do skrzyżowania, przed nami widać drabinę do nieba i pomnik szczęścia. Po lewej stronie na rogu jest kawiarnia „Virmenka”- Ormianka. Kawa parzona na piasku – zawsze tam zachodzę, mają też bardzo dobre, wysokoprocentowe „podgrzewacze” do kawy.

https://plecakwspomnien.pl/2018/02/niezwykle-knajpy-we-lwowie/

Była ciekawa sytuacja: pewnego razu ze znajomymi z Ameryki Centralnej, Kiedyś przyjechaliśmy z ludźmi z Ameryki Centralnej, a dokładniej z Barbadosu, było też kilku Polaków, postanowiliśmy zrobić przerwę w zwiedzaniu na uzupełnienie płynów. Jedna z osób mówi, że kufle są fajne. U nich takich nie ma.

-No to może chcesz? Załatwimy.

-No chcę.

-Ile? Jeden? To dobra – walczymy o dwa, zawsze jest z czego targować

Podchodzi kelnerka. pytamy, czy można tak kulturalnie zachachmęcić, żeby ten kufel był nasz, a nie wasz?

-No nie można, bo…

-A załóżmy, że ja tutaj będę pokazywał piękno Lwowa i jakimś cudem, niechcący machnę ręką i ten kufel spadnie na podłogę. Czy ja będę musiał za niego zapłacić?

-No tak, oczywiście, bo to są dla nas straty.

-To może zróbmy tak, że bez machania ręką, od razu za niego zapłacę i jeszcze sprzątnę, że nie będzie pani miała żadnych kłopotów ze sprzątaniem, wiadomo, szkło, można się skaleczyć…

Patrzy się na mnie, wszyscy już się śmieją. Barbardoska nie rozumie, o co chodzi. Kelnerka poszła do menedżerki, wraca, przynosi jeden kufel..

-A my chcieliśmy dwa

-No nie , bez przesady

I tak, bez tłuczenia, jednego kupiliśmy w bardzo przystępnej cenie. Ale wiem już, gdzie można kupić normalnie, bez problemu.

Wracając do polsko-ukraińskich relacji. Z różnych wyliczeń wynika, że Ukraińców jest już u nas 1,5 miliona. Czy pytają Cię o Polskę? Jakie jest ich wyobrażenie? Czy to jest trochę taka ziemia obiecana? Czy może za bardzo przesadzamy, mówiąc o ich spojrzeniu na nasz kraj? Jesteśmy przystankiem w drodze na Zachód? Czy może dla nich jesteśmy miejscem, gdzie można znaleźć dobrą pracę, założyć rodzinę? W wielu tekstach w polskiej prasie spotkałem się z opisami udanych związków z Ukrainkami.

Jak chcą wyjeżdżać, mówię im: „wyjeżdżajcie całą rodziną, razem. Nie zostawiajcie dzieci, żeby nie było jak po 2005 r. w Polsce z „eurosierotami”.

Znam konkretny przypadek. Młodzież mi mówi: „Ażebyście zobaczyli, jak ona rozmawia z matką!”. Matka dzwoni, nie ma dzień dobry, a ni nic, tylko „prześlij mi pieniądze”. Jak mama nie chce, to nie ma rozmowy. Matka dzwoni do córki, chce normalnie porozmawiać – córka odkłada słuchawkę, bo nie ma pieniędzy.

-Jak nie ma pieniędzy, nie będę gadać.

A babcia nie da pieniędzy. Właśnie do tego doszło. To ekstremalny przypadek, ale on jest.

Faktycznie, Polska to jest ziemia obiecana. Chociaż w tym momencie, jeśli ktoś rzeczywiście ma fach w ręku na Ukrainie nie ma problemu z pracą. I to dobrze płatną. Tak samo jak w Polsce. Budowlanka, samochody, pralki, zmywarki – cokolwiek. Z takich technicznych rzeczy masz pełno roboty.

Śmialiśmy się z proboszczem w Żytomierzu przy budowie kościoła.

– „Kurczę, covid zablokował finansowanie z Polski. Nie można pojechać na kazania, zrobić zbiórki. Za co ja będę budował?”
Ale się okazało, że ten covid też nie wypuścił wykwalifikowanych pracowników do Polski. I było komu budować. I to naprawdę były dwie takie ekipy – rzadko się to zdarza – których nie trzeba było pilnować.

Żeby pracowały

Wracając do tego, jak Ukraińcy postrzegają Polskę. To trochę tak, jak Polacy postrzegali wcześniej Niemcy, Francję czy Wielka Brytanię. Ktoś by chciał zarabiać w euro? Oczywiście, że wszyscy. Łatwo tam znaleźć pracę? Oczywiście, że łatwo – wystarczy, że pojedziesz. W Wielkiej Brytanii tak było – nieważne, gdzie będziesz mieszkał – będziesz mieszkał. Nie słyszymy o ludziach, którzy tam się marnują, nie mają pracy, są bezdomni.

Słyszymy o tym, że ktoś tam jedzie, znalazł pracę. Ma gdzie mieszkać, jest szczęśliwy, ma pełno funtów. I tak samo jest, jak pojedziesz do Polski – to tu będzie dobrze. Będziesz miał pracę, będziesz miał wszystko.

Ukraińców spotkasz i w Radzyniu. To w dużej mierze budowlańcy, robotnicy

Jesteś normalnie zatrudniony na etat. W Polsce masz ubezpieczenie. Możesz pójść do lekarza. Jak się nie dodzwonisz, wzywasz karetkę. Przynajmniej takie jest wyobrażenie. A tam…ja mogę wezwać karetkę, oni przyjadą. Ale później trzeba zapłacić. To już nawet w kabaretach jest wykorzystywane: „Tylko w Ukrainie tańsze jest medyczne ubezpieczenie niż bezpłatne leczenie”.

Kiedyś widziałem jednym z głównych szpitali tabliczkę na drzwiach zaraz przy wejściu, żeby nikt nie musiał szukać – „dobrowolne darowizny”. Pokój, gdzie można coś tam dać. Słyszałem od ludzi, że dopóki nie pójdziesz do tego pokoju, to cię nie przyjmą. Są różne waluty, czasami wystarczy być znajomym (to zawsze pomaga, przynajmniej skraca kolejkę)

Już  w sprzedaży!

Nasi czytelnicy znają te realia z naszego cyklu „O Ukrainie bez lukru”. Bareja wiecznie żywy…

Mój kolega ma firmę remontową pod Warszawą. Rury, hydraulika, wszystkie takie domowe „sprawy”. W pewnym momencie dostaje wezwanie na policję. „No, a po co? Przecież u mnie wszystko jest w porządku?! Coś źle zrobiłem?”. Przyjechał na policję.

-Czy zna pan takiego (tu pada imię i nazwisko)?

-Pierwsze słyszę.

-A on się na pana powołał.

Okazało się, że zaproszenia do pracy do Polski były wystawione na jego firmę. Wystawione dla Ukraińców. Dzwonili bezpośrednio do niego ze Straży Granicznej. „Panie, ja pierwsze słyszę”. A później go wstawili na czarną listę. „Tak, proszę mnie wstawić, bo ja nie zapraszam. A jak coś, to zadzwonię”. Od tamtego czasu już nie dzwonili.

Wyszukują

Szukają w internecie jakichś firm. Dlaczego od jakiegoś czasu nie honorują ukraińskich testów na covid? Wysyłasz dane osobowe, parę groszy. Za 10 minut przychodzi ci legalny test. Negatywny.

Covid jest namacalnym problemem na Ukrainie, w Twoim regionie? Zwiększona liczba zgonów, szpitale jednoimienne?

Nie znam oficjalnych statystyk. Jedną znam – zapytałem się obsługi na cmentarzu, podczas „covidowego” pogrzebu – ile macie codziennie pochówków?

-Miesięcznie było 200, teraz jest 300

Ludzie mi powtarzali. „Ja dziękuję za szpital, bo jak pójdziesz do szpitala, to ci covida „dadzą”. Nie pójdziesz do szpitala, bo nie masz testu. Aż ludzie dochodzą do wniosku, że lepiej w ogóle się nie leczyć. I to może być przyczyna zwiększonej ilości zgonów.

Brak leczenia…

Ukraiński kawał. Pytają się gościa, oskarżonego o morderstwo – No, jak to było?

-Normalnie, Wychodzę z domu do pracy. Jestem szefem, koło 12.00 stwierdziłem, że dziś akurat nie mam co robić. Poszedłem do domu na obiad, coś sobie upichcę. Obieram te ziemniaczki. Słyszę, że ktoś w domu buszuje…złodzieje. Wziąłem pałę, szukam…Tu nie ma, tam nie ma…zachodzę do sypialni…A tam żona z kochankiem…

-No i co?

-No i nic. W przeciągu 10 minut oboje zmarli na covid

Wszystko teraz spycha się na covid.