– Co ja teraz zrobię? Po co mi to było? – rozpaczała młoda dziewczyna idąc leśną drogą. Bolały ją nogi, w brzuchu burczało, a łzy już dawno przestały płynąć.


Leśne zwierzęta ustępowały jej z drogi, gęste krzewy rozpościerały swoje gałęzie, nie chcąc się jej naprzykrzać. Zawodzenie usłyszał zbierający jagody starzec. Wychynął zza drzewa. Ujrzał przed sobą ładną twarz, która wpatrywała się w niego z przestrachem dużymi niebieskimi oczyma.

– Co się stało? – zapytał.

– Rodzice wygnali mnie z domu, bo hańbę im przyniosłam – powiedziała pochylając głowę. Na jej twarzy pojawił się dodający uroku rumieniec.

– Cóż. Jeśli chcesz, możesz pójść ze mną. Mieszkam tu niedaleko. – Starzec pogładził swoją mleczną brodę.

– Nie zapytasz co to za hańba?

– Będziesz chciała, sama powiesz. Zresztą nie musisz. Widzę, że dobra z ciebie dziewczyna – rzekł staruszek ruszając przed siebie.

Dziewczyna w milczeniu szła za nim, zastanawiając się, skąd mężczyzna wie takie rzeczy. Przyszło jej nawet do głowy, że jest czarodziejem, lecz szybko odrzuciła ten pomysł. Marzyła tylko o tym, by móc położyć się w bezpiecznym miejscu i zasnąć.
Za niedługo dotarli na miejsce.

– W tym strumyku możesz się umyć. Gdy będziesz gotowa, zapraszam do chaty. – Starzec wszedł do środka i rozpalił w piecu, by podgrzać zupę. Dziewczyna długo nie przychodziła. Już miski stały na stole, równe pajdy chleba czekały na zjedzenie. Mężczyzna westchnął i wyszedł na zewnątrz. Może się rozmyśliła? Zaszedł za chatę i zobaczył leżącą zemdloną dziewczynę tuż przy strumyku. Jej sandały stały obok. Widocznie je zdjęła, by obmyć stopy i wycieńczona upadła obok. Niewiele myśląc pochwycił ją na ręce i zaniósł do chaty. Wiedział, że sen jest najlepszym lekarstwem.

Gdy rankiem dziewczyna dalej spała miarowo oddychając, zostawił ją w chacie, a sam ruszył zbierać zioła, z których przygotowywał lekarstwa dla mieszkańców pobliskiej wsi. Wrócił wieczorem. Izba posprzątana, strawa ugotowana, kot nakarmiony wygrzewa się na przypiecku, a dziewczyna siedzi w fotelu podśpiewując i ceruje jego kaftan.

– Jaka zmiana – uśmiechnął się staruszek.

– Chciałam podziękować za opiekę. Potraktowaliście mnie lepiej niż rodzice. Oni wygnali mnie z domu, gdy im powiedziałam, że jestem w ciąży.

– A ojciec dziecka?

– Rodzice wywieźli go i zabraniają się spotykać ze mną. Nie jestem odpowiednią partią dla niego. On jest synem burmistrza – powiedziała ze smutkiem dziewczyna poprawiając swój gruby warkocz.

– Jeśli chcesz, możesz zostać u mnie. Będzie mi bardzo miło.

– Dziękuję. Pomogę wam w gospodarstwie.

Od tego dnia żyli we dwoje jak dziadek z wnuczką. Starzec uczył dziewczynę przygotowywać mikstury, ona pomagała mu w obejściu. Z czasem bardzo się polubili. Starca tylko dziwiło nietypowe imię dziewczyny – Aysu. Gdy zapytał kiedyś o nie, stwierdziła, że podobno takie nosiła jej babka. Więcej nie wracali do tematu.