Chiellini (przed karnymi) ściskający i podnoszący do góry zdezorientowanego Albę, gol Pogby ze Szwajcarią; waleczny Cristiano, dramatyczna walka o życie Eriksena oraz zmotywowana do końca turnieju Dania, rozczarowująca reprezentacja Polski (mimo najlepszego w karierze turnieju Lewandowskiego), pragmatyczni Czesi, nie tacy silni Niemcy, zapowiadający swą rychłą wielkość Hiszpanie, konsekwentni Anglicy. Zwycięscy Włosi.
Już pierwszy mecz „Squadra Azzura” pokazał ich siłę, wybieganie, taktyczną myśl, mnogość ofensywnych rozwiązań, co przełożyło się na widoczne gołym okiem piękno gry. Śpiewany przed każdym meczem hymn był manifestem siły, jedności, przekonaniu, że nie ma rywala, którego w końcu nie złamią.
Wczorajszy finał – jak na decydujące starcie dosyć otwarty, żywy – pokazał, jak niuanse decydują o ostatecznym tryumfie. Kogo wstawiasz w wyjściowym składzie, kogo wprowadzasz z ławki, wreszcie kogo i w jakiej kolejności wyznaczasz do karnych – to wszystko miało znaczenie.
W sobotnim dzienniku Szkoci apelowali do rywali Anglików:
Uratuj nas, Roberto. Jesteś naszą ostatnią nadzieją. Nie zniesiemy kolejnych 55 lat gadania o tym
Zdawało się, że gospodarze miejsca – Anglicy grający u siebie i przed swoją, najliczniejszą jak na obecne standardy, publiką – przekroczą tą ścianę niemożności. Do mocno zakurzonego pucharu z 1966 dołożą drugie trofeum. Młodość aż do ostatniego akordu turnieju była ich atutem. Prawie niezmieniający się skład i osiągane wyniki zdawały się potwierdzać słuszność obranej przez Southgate’a drogi. Wyrównujący gol dla Italii zmienił wszystko…
Turniej ofensywnej, radosnej piłki na „tak”. Turniej samobójów i wahadłowych. Turniej napastników i usposobionych do przodu skrajnych obrońców. Niesamowitych bramkarzy. Roszad, zmieniających oblicze spotkania (vide Francja-Szwajcaria- zdecydowanie największa niespodzianka).
Euro, w którym gorycz po nieudanym występie Polaków (choć mecz z Hiszpanią wlał trochę otuchy) zastąpiła szybko radość z oglądania ofensywnego nastawienia większości ekip. Dzień ze spotkaniami Hiszpania-Chorwacja i Francja-Szwajcaria można śmiało ogłaszać dniem wolnym (gdyby nie gol Bonucciego, dzisiejszy poniedziałek miał być dniem wolnym dla Anglików) i ustanowić Europejskim Dniem Futbolu.
Mimo wciągających wciąż kolejnych edycji Ligi Mistrzów, reprezentacyjna piłka znów się obroniła. To te emocje wydają się pełniejsze, ważniejsze. Kolejny argument za Europą Ojczyzn.
Ostatnie 30 dni to także nasza premierowa edycja „Radzyńskiego typera”. Dziękuję naszym ekspertom:
Bartkowi Janowskiemu (obliczającemu punktację), Adamowi Świciowi, Piotrkowi Skowronowi, Michałowi Musiatowiczowi; dziennikarzowi „Do Rzeczy” – Łukaszowi Majchrzykowi (wytypował przebieg finału!) i Przemkowi Kośmidrowi.
Do zobaczenia na mundialu w Katarze!
Viva Italia!