– Co znaczy „zniknęła”? Zaraz nam pan powiesz, że porwało ją UFO – zarechotał policjant z notesem. Kolega mu zawtórował.
– Nie UFO, tylko ten taksówkarz.
– Jaki taksówkarz? – Niższy policjant obrócił się wokół własnej osi. – Panowie, widzieliście tu jakąś taksówkę? – krzyknął w kierunku ratowników.
Sanitariusze pokręcili przecząco głowami.
– Ale… Kiedy… – Kacper próbował pozbierać myśli.
– Pan się nie tłumaczy. Zapraszam do radiowozu. Porozmawiamy sobie spokojnie. – Policjant z notesem wziął Kacpra pod ramię i podprowadził do kii. Wsiedli do środka. Obserwowali przez chwilę jak strażacy zwijają węże, a ten w biało-niebieskiej kamizelce mówi coś do drugiego z policjantów.
– To co, zmyśliłeś pan żonę i taksówkarza? – zagadnął mundurowy.
– Nie. Zresztą możecie to sprawdzić. To był stary mercedes, brązowy.
– Numer rejestracyjny?
– Nie wiem. Nie zwróciłem uwagi.
Policjant popatrzył na niego z politowaniem.
– Dlaczego pan mi nie wierzy? To prawda! Ten taksówkarz to taki w skórzanej kurtce i w czapce z daszkiem. Jechaliśmy w podróż poślubną. Złapaliśmy gumę. To też możecie sprawdzić. Zaraz… Gdzieś tu miałem… – Kacper obmacywał po kolei wszystkie kieszenie kręcąc się nerwowo na siedzeniu. – No tak, potwierdzenie rezerwacji ma Ludmiła w torebce.
– I po co pan zmyśla? Za dużo się pan bajek naczytał. – Mundurowy uśmiechnął się do niego przechylając głowę na bok.
Wrócił jego kompan. Porozumieli się bez słów. Radiowóz odjechał na sygnale z protestującym Kacprem i policjantami.
Młody małżonek obudził się na niewygodnym polowym łóżku w budynku komendy. Policjanci zostawili go tu, niczego nie tłumacząc. Stwierdzili, że lepiej będzie, gdy sobie wszystko przemyśli w samotności i rano powrócą do rozmowy. Ledwo otworzył oczy, zgrzytnęła metalowa krata. Zobaczył przy niej policjanta od notesu, który promiennie się uśmiechał.
– Zapraszam – powiedział.
– Zapłacicie mi za to. Miałem podróżować po Europie. Zapłacicie odszkodowanie. Nie zostawię tak tego. – Kacper zmarszczył czoło i potykając się wyszedł z celi. Musiał złapać się ręką kraty, by nie upaść.
– Co pan się tak piekli? – zapytał policjant łagodnie. – Jeszcze uznam to za groźby karalne. – Wskazał dłonią kierunek. Ruszyli.
– Nie macie prawa mnie tu trzymać. Przepadła rezerwacja.
– I tym się pan martwi? A nie powinien pan pomyśleć o żonie?
– Właśnie, co z nią? Znaleźliście ją? – Kacprowi zrobiło się odrobinę głupio. Powinien grać do końca, by się nie wydało, że poślubił ją tylko dla majątku. – Wiecie, gdzie jest moja Żabcia?
Policjant zarechotał otwierając drzwi. Wpuścił Kacpra przodem.
– O co tu chodzi? Czy ja powiedziałem coś śmiesznego? – Mężczyzna usiadł na stojącym przy stoliku jednym z czterech krzeseł. Najchętniej wróciłby do domu, wziął prysznic i porządnie się wyspał. Łóżko w celi okazało się wyjątkowo niewygodne, a koc dziurawy. To nie jego standardy.
– Sprawdziliśmy to wszystko, o czym wydawało nam się, że pan bredzi. Mówił pan prawdę, ale niecałą.
– Jak niecałą? Jak pan śmie? Po takiej nocy żądam wyjaśnień. – Kacper uderzył pięścią w stół.
Policjant nie zareagował.
Zaskrzypiały drzwi. Do pomieszczenia wszedł jego kolega niosąc w plastikowym kubku kawę z automatu. Postawił ją przed Kacprem. Mężczyzna łakomie wciągnął w nozdrza aromat. Łapczywie sięgnął po kubek parząc wargi i przełyk. Kawa okazała się lurowata. Skrzywił się.