Inwentaryzując po swym dziadku schedę
Trwożony fiskusem i wścibstwem sąsiedzkim
Wydobyłem z kąta jakiś stary kredens
Pewnie pożydowski. – Albo poniemiecki
W swej powierzchowności miał sanacji ślady
Także pewien standard – jak wszystkie kredensy
Lecz wręcz wyjątkowe – dwie wielkie szuflady
– W jednej paradoksy, a w drugiej – nonsensy
Coś z proroka w sobie musiał mieć ten dziadek
Jawne mając wizje … i w konkretnym sensie
Dwu osobnych szuflad ferując upadek
W jednym niepodzielnej głupoty kredensie
Ze spokojem patrzę na lamus stoickim
Lecz wręcz z nóg mnie zwala, bo w owym zakątku
Widzę jakieś jeszcze znane mi skądś drzwiczki
– Jedne do reguły. Drugie – do wyjątku
– I któż sens odnajdzie w codziennej fabule
Kiedy nieodparcie jawi się formuła;
– Kto pojmie co znaczy wyjątek w regule ?
– I co znaczyć może w wyjątku reguła ?