W deszczu
Niebo upada – upadają oklaski
Dłonie podnoszą
Cykliczność
Świętych oczu
Świeckich policzków
Od pychy zrzeczonych przywileju Nieba
Które widziały
Występek i prawdę, choć nazwy puste
To ty tupiesz
W ziemię jak hotel puka z obłoków
Chciałbyś zakłamać
Swe nierządu przywileje
Od ostatniego spotkania
Minęły sekundy
Ukradłeś je parze
Zniszczyłeś człowieka
Zachód cię poniży
Który był dobrą istotą
Głodnych pór roku