Jak tylko dostałem mejla od Audio Cave z informację, że szykują taką płytę serce zaczęło bić szybciej. URSUS – ciągnik mocno zakodowany w moim umyśle, przywołujący dziecięce sentymenty: wujek miał klasycznego pomarańczowego Ursusa.
Kupił go niedługo po moim urodzeniu. Ba! Ja mam prawie 4 dychy na karku a Ursus wujka dostawszy nowe bebechy przeżywa drugą (a może i trzecią) młodość. Maszyna nie do zdarcia. Pomarańczowe barwy zdobią też okładkę albumu zatytułowanej Symfonia Fabryki Ursus. Stoją za nią dwa podmioty: Dominik Stycharski Core i reaktywowana na potrzeby filmu Orkiestra Dęta Ursus.
Skąd się rzecz wzięła? Album zawiera muzykę stworzoną do filmu dokumentalnego w reżyserii Jaśminy Wójcik – „Symfonia Fabryki Ursus” (prod. Wajda Studio), łączącego sztukę wideo z choreografią i muzyką eksperymentalną. Dominik Strycharski: „Proces tworzenia miał kilka etapów. Część muzyki powstawała do gotowego już obrazu, z kolei inne fragmenty miały odwrotną kolejność. Wszystko powstawało w bezpośredniej komunikacji z reżyserką, która obdarzyła mnie wielkim zaufaniem i była świadoma każdego aspektu relacji obrazu z dźwiękiem.” – tak multimedialność projektu komentuje Dominik Strycharski.
Muzyka wypełniająca płytę łączy w całość różne gatunki – ambient, minimalizm, jazz, techno czy muzykę elektroniczną. „Film „Symfonia Fabryki Ursus” traktuje o nieistniejącej już fabryce i jej pracownikach, więc od początku było jasne, że to co skomponuję, musi mieć charakter industrialny i elektroniczny. Chciałem z jednej strony odnieść się do mechanicznego aspektu tego świata, a z drugiej dotknąć elementu, który związany jest z człowiekiem” – dodaje kompozytor. Również struktura całości nie należy do oczywistych – stylistyczna różnorodność zamknięta została w formie o dużym rozmachu. „Cała symfonia ma kilka etapów, której finałem jest coś w rodzaju oczyszczającego, współczesnego obrzędu, w którym splata się elektroniczna wrażliwość, studyjne montaże inspirowane Strawińskim3 oraz dronowy ambient” – kontynuuje Strycharski.
Jestem świeżo po audio-lekturze Ursusowej Symfonii. I wiecie co? Tego się nie spodziewałem. Industrialny klimat wygenerowany przez inter-gatunkową kooperację rodzi tu skojarzenia z Laibachem. Jest potężnie, czasem wręcz monumentalnie, ale jednocześnie kameralnie. Fabryczny zaduch i znój tworzony przez elektronikę jest momentami kontrowany zwiewnymi dźwiękami fletu i pobrzmiewającą w tle trąbką. Wejścia orkiestry dodają całości jakiegoś upiornego smaczku (w jak najlepszym tego słowa znaczeniu). Biorę to co słyszę całkowicie na czuja bo filmu Jaśminy Wójcik niestety jeszcze nie widziałem…Muszę to nadrobić. Muszę zrobić jeszcze jedną rzecz: wygnać żonę z dziećmi z domu i posłuchać tej płyty raz jeszcze. Tym razem nie przez słuchawki ale tak jak Pan Bóg przykazał… Coś czuje, że wyjdą wtedy dodatkowe smaczki.
I tak już na koniec: środowisko zachwyca się ostatnio kooperacją Phaorah Sandersa & Floating Points & The London Symphony Orchestra. Ich wspólne dzieło mnie jednak rozczarowało (jednostajne, nudne, przerost formy nad treścią), projekt Ursus natomiast bez dwóch zdań zachwyca: tu się po prostu dzieje, nie ma wytchnienia (jak to w fabryce bywa)!
Dominik Strycharski Core:
Dominik Strycharski: muzyka, flety proste, wokal, elektronika
Barbara Drążkowska: fortepian preparowany
Wojciech Jachna: trąbka
Zbigniew Kozera: kontrabas
Paweł Szpura: perkusja