Tuż przed północą, gdy kończyłem palić pierwszego cygareta, podeszła do mnie córka sąsiadów i zapytała, czy mogę ją poczęstować papierosem. W tym momencie, życie… nie, fragment życia przeleciał mi przed oczami. W dodatku nie mojego życia tylko ojca. Podszedł kiedyś do niego na ulicy jakiś młodociany i poprosił o ogień.
– A ile ty masz lat? – zapytał ojciec, który notabene palił już w liceum.
– Wystarczająco dużo żeby palić – odparł jak na spowiedzi młodociany.
– No to jak masz wystarczająco dużo, to idź i se kup zapałki – zakończył mój dzielny stary.
I to właśnie dlatego a nie dlatego, żebym od dziecka chciał wstąpić do ORMO, zapytałem czy ma 18 lat. Dziewczyna potwierdziła i odruchowo sięgnęła do kieszeni, ale coś ją powstrzymało przed wyjęciem z niej dowodu osobistego. Ja też szybko wysupłałem z kieszeni paczkę fajek, dzięki czemu nocne życie naszego osiedla nie wzbogaciło się o nową żenującą scenę. Uprzedziłem, żeby się nie zaciągała, bo są mocne, przypaliłem; życzyła mi miłego wieczoru, odwzajemniłem życzenia.
A najśmieszniejsze jest, że kiedy rozmawialiśmy, to głos mi się tak obniżył, jak jeszcze nigdy.