„Skończymy jak Samoobrona”– stwierdził prominentny radzyński działacz peeselowski komentując wynik Pawlaka w wyborach prezydenckich. Trzymamy za słowo.
Post-ZSLowskiej „grupy trzymającej władzę”, która uczyniła z tego powiatu swój własny folwark, już chyba wielu w naszej lokalnej społeczności ma dosyć. Pytanie, jak wielu? Klasowa partia, bez rozgłosu, bierze wszystko. Zgodnie z zasadą: zatrudnij gdzieś „ludowca”, a za rok będziesz miał już tam pół jego rodziny. Zauważmy przy tym, że ta chora procedura wykazuje cechy perpetuum mobile – przy wyborach samorządowych cała ta wielka szczęśliwa rodzinka karnie głosuje jak trzeba. Nie, nie na Pawlaka czy Kalinowskiego. Nawet nie na Sławeckiego czy Olkę. Głosuje za nich instynkt samozachowawczy. Głosują na swoje ciepłe posadki w Agencji Rolnej, Starostwie i jego agendach oraz w gminach i jego jednostkach organizacyjnych, bo gdyby nie monopol post-ZSL-u, ci ludzie nie mieliby najmniejszych szans na beztroskie życie na koszt podatnika. Nie predestynowałyby ich do tego ani przymioty zawodowe, ani moralne. Nieliczne wyjątki same robią sobie krzywdę wykorzystując post-ZSLowski nepotyzm do startu w życie.
Wydaje się, że to właśnie w klasowej partii chłopskiej w największym stopniu zagnieździła się owa peerelowska zaraza objawiająca się schizofrenią ideową łączącą zewnętrzny konserwatyzm, religijność i moralność z wewnętrznym przyzwoleniem do praktykowania socjalizmu we wszystkich jego odmianach. Żaden z socjologów nie wytłumaczył tego lepiej jak znana dykteryjka, że peeselowieca’la III RP jest jak arbuz – z zewnątrz zielony, ale w środku zupełnie czerwony. Symbolizm tkwiący w zielonej koniczynce nie ma z arbuzem startu.
Czy koniec sezonu ogórkowego zapoczątkuje długo wyczekiwany sezon na arbuzy? Wydaje się, że mobilizacja uzyskana przy okazji wyborów prezydenckich może się do tego wydatnie przyczynić.
x. Robak
20 lipca 2010