Jak tak rozmawiam z żonatymi kolegami, to często rozmowa schodzi na przedziwnie irracjonalną zazdrość szanownych małżonek. Do tego stopnia obawiają się „zdrady”, że problemem staje się wypuszczenie męża do osiedlowej Żabki po niezbędne artykuły. Absurd? Nie do końca.
Otóż jest kilka kwestii w „cywilizacji kobiet”, których nigdy nie poznamy, bo kobiety nigdy nie odkryją się przed nami aż tak bardzo. I tak:
1. Małżeństwo bardziej naraża kobietę na utratę życia. Mimo rozwoju medycyny każdy poród może się skończyć śmiercią. Mężczyzna może zginąć z powodu małżeństwa tylko wtedy, gdy osłania żonę własnym ciałem przed atakiem szaleńca z nożem w ręku. Bardzo rzadkie przypadki. Wobec tego kobieta czuje (i wie), że dla męża poświęca się daleko bardziej niż mąż dla niej. Paradoksalnie utrata męża nie kojarzy się jej ze zwrotem wolności tylko ze stratą inwestycji.
2.1. Kobieta wie, jak i na co jej „partner” dał się jej poderwać. Czyli wie, że na tym i tym punkcie jej facet ma słabość, czyli, że można go rozegrać jak się chce. Byle się komuś chciało – np. pani z Żabki.
2.2. Kobieta też wie, jak inne kobiety potrafią być bezwzględne w walce o swoje szczęście.
3. Kobieta wie również, na co ona dała się złapać, czyli wie, czym jej mąż, chcąc nie chcąc, może pociągać płeć piękną.
I to są te demony życia małżeńskiego. Żeby było ciekawiej, one działają w obie strony, tylko faceci nie mają zdolności analizowania „zagrożeń” na bieżąco…