Zadowolony czart usiadł na kamieniu i machając ogonem czekał aż Sławoj weźmie się do pracy. Chłopak podszedł do pierwszego krzewu i uderzył siekierą w gałąź. Gdy tylko jej dotknął, cały krzew w mgnieniu oka usechł. „To będzie łatwiejsze niż myślałem” – pomyślał i dotknął siekierą kolejnego krzewu.
Ten również zaczął tracić młode listki, a jego kora obumarła. Niebo zrobiło się granatowe, zniknęły białe obłoczki. Zamachnął się siekierą po raz trzeci i nagle jak spod ziemi wyrósł przed nim czarny kot.
– Nie rób tego! – miauknął głośno.
Sławoj zamrugał i zamarł z siekierą w górze.
– Nie wtrącaj się – zagrzmiał diabeł, a spod jego ogona poleciały iskry.
– Przypomnij sobie, po co tu przyszedłeś – miauknął kot.
– Miałem znaleźć kłokoczkę, żeby Pustelnik mógł odczarować wioskę.
– Odejdź stąd, kocie – diabeł pochylił się szykując się do rozbiegu jak rozjuszony byk. Jego nozdrza rozszerzyły się i wyleciała z nich para.
– Te rośliny są tym, czego szukasz. Jeśli je zniszczysz, nigdy nie uratujesz wioski – powiedział kot i w ostatniej chwili czmychnął.
Diabeł w pogoni za nim nie wyhamował i nabił się rogami na krzew. Zaczął kichać i prychać, dymić się zewsząd, aż w końcu rozpłynął się w powietrzu.
Sławoj widząc i słysząc to wszystko zaczął zrywać gałązki kłokoczki tworząc z nich bukiet. Na ziemi leżały okrągłe jak ziarenka pieprzu kulki. Zaczął je zbierać myśląc o tym, że może zrobić dla mamy naszyjnik. A jeśli zbierze ich jeszcze więcej, to zrobi dużo biżuterii i sprzeda ją, by pomóc rodzicom. Wtedy stało się coś dziwnego. Krzewy zaszumiały, zerwał się wiatr i zaczął padać deszcz. Sławoj schronił się pod najbardziej rozłożystą rośliną, by przeczekać ulewę. Gdy krople deszczu dosięgały kuleczek te zaczynały kiełkować i rosnąć szybko tworząc parawan ochronny dla polany. Wtedy Sławoj zobaczył, że to nie jest zwykła polana, tylko cmentarz. Że te kamienie, to nie są zwykłe głazy, tylko kurhany przodków. Ich szczęśliwe dusze unosiły się w górze tańcząc w deszczu.
Tak nagle jak zaczęło padać, tak samo przestało. Sławoj wyszedł z zarośli i zaczął spacerować po polanie. Na niektórych z kamieni dostrzegł wyryte daty i nazwiska, jakby deszcz przywrócił ostrość znakom. Sławoj wrócił pod krzewy i zaczął wyrywać z korzeniami młode roślinki. Napakował do swojej sakwy pełno nasion i w towarzystwie czarnego kota wrócił do domu. Idąc przez las nie słyszał już wołania topielicy i wisielca. I choć niebo pozostało granatowe, to wydawało się przyjaźniejsze.
Wszedł do wioski witany przez sąsiadów i rodziców. Nie było jednak czasu na rozmowy, gdyż bukiet liści stracił świeżość. Dotarł do Pustelnika i zastukał. Po chwili w progu stanął gospodarz. Sławoj wręczył mu gałęzie kłokoczki, a z sakwy wydobył młode sadzonki i garść nasion.
– Dobrze się spisałeś. Widzę, że masz przy sobie fujarkę. Nauczę cię grać melodię – powiedział Pustelnik. Gdy dmuchał w otwór instrumentu niebo stawało się jaśniejsze, a im dłużej dmuchał tym bardziej błękitniało.
Widząc to ludzie z wioski przyszli pod chatę Pustelnika, by mieć swój udział w odczynianiu uroków. Starzec polecił, by każdemu z gospodarzy rozdać po gałązce kłokoczki, aby mogli sobie wystrugać fujarkę. Rozdał młode sadzonki, by mieszkańcy posadzili je przy domach. Sam z nasion przypominających pieprz robił różańce i rozdawał.
– Wieczorem przyjdźcie do mnie na opowieść.
Gdy się ściemniło wszyscy mieszkańcy zebrali się przy ognisku. Pustelnik zaczął mówić:
– Diabeł już dawno czaił się, by zawładnąć ludźmi. Obiecywał bogactwo za zniszczenie kłokoczki. Sławoja też kusił. Dbajcie o te roślinki, grywajcie na fujarkach i noście ze sobą różaniec, a nic złego nie przydarzy się ani wam ani waszej rodzinie.
W tym momencie przy ognisku przysiadł kot. Sławoj pogłaskał go i podziękował. Pustelnik podszedł do zwierzaka, wziął go na ręce i przytulił. Na kocie futro spadła z jego oczu ciężka łza. I wtedy wszyscy zobaczyli, że to nie kot tylko kobieta.
– Moja córeczko, gdzieżeś się ukrywała – wyszeptał Pustelnik.
– Trzymał mnie czar diabelski i nie mogłam do ciebie wrócić.
Wszyscy zaczęli klaskać.
Od tej pory ojcowie uczyli synów jak strugać fujarki, robić różańce i opiekować się krzewem kłokoczki. Gdy ktoś miał przy sobie różaniec był w stanie odróżnić czarownice i diabły od zwykłego człowieka. Wystarczyło, że spojrzał na stopy. Stworzenia te w ich miejsce miały kopyta.
Mieszkańcy wioski żyli szczęśliwie, rodzice Sławoja byli z niego dumni, a on sam nie musiał się już wstydzić pomimo tego, że nie wziął nigdy udziału w boju. Wkrótce założył rodzinę. Trawa wypalona przez diabła przy kurhanach nie urosła w tym miejscu już nigdy, diabelska siekiera rozpłynęła się w powietrzu jakby nie istniała i tylko kłokoczka rośnie do dziś roztaczając zapach jaśminu.
Jeśli chcesz się przekonać o jej czarodziejskiej mocy, koniecznie ją posadź w swoim ogrodzie.