– Pan Potocki znieważył mnie i obraził. Na takie zuchwalstwo nie słowem się daje odpowiedź. Opuścił rękę do szabli. Spojrzeli po sobie zaniepokojeni obecni.

Czerwony od złości Potocki krzyknął;
– Do usług !

– Nie sądzę, aby był to właściwy moment – zdecydował Wiśniowiecki.
– Chciałbym tylko, aby jaśnie wielmożni panowie zrozumieli jakie krzywdy i szkody mnie tylko schizmat ten zadał.

Trzydzieści tysięcy sześćset dziesięć gospodarstw i czterysta dwadzieścia trzy młyny. Panu Zasławskiemu zaś w odpowiedzi dodać mogę, że wszystko co mi pozostało bez reszty oddać gotów jestem aby do piekła posłać tego szaleńca i zdrajcę.

– Staję ze swoim wojskiem pod rozkazy króla. Niech król prowadzi.

Ossoliński odetchnął z ulgą. Do końca nie był pewny stanowiska Wiśniowieckiego. Teraz już wiedział. Wszyscy zrobią to samo.

 

Następnego dnia odbyła się jeszcze poufna rozmowa kanclerza z wojewodą. Zgodni byli co do zasad i toku mających się odbyć pertraktacji
z Chmielnickim. Ostatecznie ustalono, że król zgodny jest przebaczyć mu wszystkie jego dotychczasowe występki i uznaje go hetmanem zaporoskiegowojska przekazując mu jednocześnie buławę i sztandar.

Z wojewodą Kisielem jako głównym negocjatorem i prowadzącym wyruszyli; Mięskowski, Krętowski, Kiełciński, Maksymilian Brzozowski,
rotmistrz Zachar – Czetwierciński i osobisty duchowny króla – ksiądz Łętowski.

Zadania poselstwa były jasne i zwięzłe.

Nakłonić Chmielnickiego aby rozwiązał całe swoje wojsko.

Pospolite chłopstwo powinno powrócić na wszystkie swoje miejsca w majątkach. Spowodować natychmiastowe osobiste stawiennictwo hetmana w Warszawie. Rozpoznać aktualne i rzeczywiste zamysły i zamierzenia tak samego Chmiela jak i jego starszyzny, z której jednocześnie wyłonić ludzi mu nieprzychylnych i nawiązać z nimi dobre kontakty, a w szczególności z generalnym pisarzem – Wygowskim.

– Dajcie im – panie senatorze – także do zrozumienia, że jeżeli ktoś z nich jakieś majątki już posiada, ten z nich rugowany nie będzie, a dotychczasowych poddanych zachowa sobie w całkowitej podległości i posłuszeństwie.

 

Dziewiętnastego lutego przybyło do Perejasławia poselstwo królewskie. Ksiądz Łętowski przeżegnał się ukradkiem przed – jak to
określił – ” wstąpieniem do piekieł „.

Adam Kisiel siedział w saniach żółty jak wosk.

Z polecenia Chmiela poselstwo rozlokowano w różnych budynkach przy ulicy, gdzie wcześniej zakwaterowany był już jego sztab i kancelaria.
Przy wejściach do budynków rozstawione były warty.

– Złość i gniew wielki na was w narodzie i kozactwie – zakomunikował Ławryn Kapusta.

– Wielu zachodów użyć musimy aby życie wasze nie okazało się w niebezpieczeństwie.

Długa narada poprzedziła ostateczny plan, według jakiego dalszy sposób postępowania wyznaczyli sobie posłowie.

Zdecydowali jednomyślnie, aby sztandar i buławę wręczyć Chmielnickiemu w pierwszej kolejności ze względu na podkreślenie szlachetnych intencji oraz wspaniałomyślności króla.

Buławę, klejnoty oraz czerwony sztandar z białym orłem i napisem JOANNES KASIMIRUS REX wręczono mu w obecności pułkowników
i kozactwa przed perejasławską rezydencją. Potem u siebie przyjmował ich hetman.

Z ostrożnością i powagą zaczął Adam Kisiel.
– Król z należytym szacunkiem odnosi się do swoich podległych hetmanów. Okazuje więc należną ci cześć i nadaje specjalne przywileje.
Król przebacza ci wszystkie przewinienia wobec Rzeczpospolitej, zapewnia wszelkie wyznaniowe swobody wszystkim prawosławnym, odnowi dawne przywileje zaporoskiego wojska i zwiększy liczebność rejestrowego kozactwa.

– Dlatego też – panie hetmanie – powinieneś okazać wdzięczność jego królewskiej mości, a tą drogą zapobiegać jednocześnie wszelkim buntom
i nie brać pod swoją opiekę chłopstwa. Nakazać im także całkowite posłuszeństwo wobec panów.

Ponadto powinieneś postarać się o to, aby rozpoczynające się z panami
komisarzami rozmowy były szczere, rzeczowe, godne i owocne.

– Doceniam wielkość tych gestów – mówił Chmielnicki.

 

– Ale czy mogłem ja chociażby marzyć o takiej królewskiej dobroci pod Żółtymi Wodami ? – Albo nawet wcześniej, kiedy starosta
Czapliński spalił mój hutor i syna batogami na śmierć zakatował ?

Spojrzeli po sobie pytająco posłowie – zastanawiając się czy mówi poważnie, czy żartuje.

– Jeśli chodzi o komisję – uchylił lekko głowę hetman – to na razie powinności swoich wykonać ona nie może.
Wojsko moje – rozmieszczone w różnych rejonach. Do pułkowników i starszyzny daleko, a bez nich ja sam o niczym decydować nie mogę … i nie śmiem. Wiadomo mi natomiast, że król do nowego pospolitego ruszenia przeciw mnie się przygotowuje.

– Jakże mam to rozumieć ?Król insygnia przesyła, sztandar i klejnoty, a jednocześnie wojną na nas idzie ?

– To wszystko w najlepszych intencjach. – Nie słuchaj nikogo – uspokajał Kisiel.

– Tobie wojewodo też o ziemię ojczystą i wiarę naszą zadbać by wypadało – oburzył się Kapusta.
Kisiel zbladł.

– Ja wierny sługa jego miłości króla, który nam przecież żadnej krzywdy nie czyni …

– Tobie nie czyni. – To pewne – wtrącił pułkownik Weszniak.

– Mówisz, nie wierzyć … – zaczął hetman.

– A mnie ludzie wieści przywożą, że w Mozyrze i Turowie na Białej Rusi Janusz Radziwiłł wszystko z ogniem puszcza. Ludność w pień wycina.
Wieśniaków setkami na palach sadowi. – Jak to rozumieć ?

Nie pozwolił Kisielowi zaprzeczyć.

Już głośniej i gniewniej kontynuował;

– Posłałem tam kilka moich pułków, a księciu napisałem, że jeśli on narodowi ruskiemu taką krzywdę czyni, to ja za każdego wieśniaka z
pięćdziesięcioma waszymi jeńcami zrobię to samo.

– A jest ich u mnie aż za nadto.

– To niemożliwe panie hetmanie … – wyszeptał ksiądz Łętowski. – Janusz Radziwiłł to człowiek o zbyt miękkim sercu aby mógł
coś takiego robić.

– Milcz popie ! – krzyknął pułkownik Weszniak.Nie twoja sprawa hetmanowi zaprzeczać !

– I wasi księża i nasze popy … wszyscyście jednakowi !

– Wszystkim wam prostych ludzi nie żal !

 

Odezwał się Kisiel.

– Król zamierza wyrazić zgodę na dziesięć tysięcy rejestrowych kozaków pod twoją buławą.

– Po jakiego czorta ! ? – Jeśli zechcę to i sto tysięcy mieć mogę ! Był czas na traktaty ze mną kiedy Potocki ścigał i prześladował mnie
nad Dnieprem ! Był także czas po Żółtych Wodach i po Korsuniu ! Pod Piławcami i pod Konstantynowem !

Wreszcie pod Zamościem … i nawet wtedy jeszcze, kiedy spod Zamościa szedłem na Kijów.

– Teraz to już nie ten czas ! Nie mało udało mi się osiągnąć – senatorze.

Wyrwę z niewoli szlacheckiej cały naród ruski i od tego com osiągnął nie odstąpię.

Hetman wstał.

Ukazał się przed senatorem wysoki, postawny mężczyzna o szerokich barach, z roziskrzonymi oczyma i mówiący jakby nie do Kisiela, a raczej
mający przed sobą pyszne i dumne oblicza Wiśniowieckiego i Potockiego. Radziwiłła i Zasławskiego.

Królewscy komisarze słuchali z przejęciem i trwogą. A on mówił głośno i zdecydowanie.

– Miej na uwadze, że cała czerń po Lublin i Kraków z poświęceniem wspomoże mnie w moich poczynaniach.

Chłopstwo całe – to moja prawa ręka.

Prawdę mówiąc, nie oczekiwał Kisiel takiej zawziętości i upartości ze strony Chmielnickiego.

Teraz stało się oczywiste, że rozmowy niczego pocieszającego przynieść nie mogą i o jakichkolwiek ustępstwach czy też pojednawczych gestach ze strony hetmana mówić nawet nie warto.

A Chmiel teraz już wie, że to sam król przecież hetmanem go mianuje i jeśli wysokich senatorów na pertraktacje do niego przysyła, to fakt
ten uznać należy jako znaczące dyplomatyczne zwycięstwo w napiętych do granic możliwości stosunkach z Warszawą.

Przy tym – wiedząc z relacji Kapusty, że natenczas ani król, ani szlachta wojny nie chce, pozostało tylko utwierdzić komisarzy w fałszywym przekonaniu, iż akurat tu – wszystko dopięte jest na ostatni guzik.

Stwarza to zarazem możliwość uniknięcia wobec króla jakichkolwiek zobowiązań i jednocześnie dotrzymania słowa danego chłopom i wojsku.