wylśnić miłość u zbiegu pożegnań

tam gdzie tęskne dobroci ręce

rysują rozstanie na czyichś wargach

tam gdzie łatwiej zamknąć oczy niż

otworzyć ramiona

 

a o życiu mówi się szeptem

gdy szelestem motylim cicho przysiądzie

na szarym oknie

niepewne i płoche

 

jak światło zbyt jasne dla źrenic

albo dotyk którego nikt już nie przykłada

do serca