Dziesięcio-i dwudziestozłotowe monety od czerwca 1982 roku miały też swe papierowe odpowiedniki.
Banknoty te pojawiły się w czasie trwania stanu wojennego Wprowadzenie ich do obiegu świadczyło o skali kryzysu-papier był tańszy niż miedzionikiel. Za to banknoty miały przewagę nad monetami-lepiej prezentowały się podczas rzucania na tacę. I budziły respekt-zdobiły je podobizny dwóch smutnych panów. Monochromatyczna dziesięciozłotówka z marsową miną generała Józefa Bema. Czyżby Wojskowa Rada Ocalenia Narodowego postanowiła wzmocnić swą dyktaturę, dopraszając do towarzystwa kolejnego wojskowego?
Ze względu na swój trawiasty kolor pieniądz ten tuż po wprowadzeniu do obiegu bywał brany za dobra monetę a ściślej dobry, amerykański banknot.
Choć Bem był bardziej podobny do Franklina ze studolarówki niż Hamiltona z „Ten Dollars”.