Wtedy paloną kawą pachniało w kredensie,
A zimne, świeże mleko, jak lody, wanilią.
Julian Tuwim, Zapach szczęścia

Bezzapachowy aromat szczęścia
zapakowany w jednorazowe
arcyszczelne pigułki orzeźwienia
papierowa filiżanka wciśnięta w uchwyt ekspresu
ze zniecierpliwieniem niegodnym
Mickiewiczowskiej kawiarki
w nozdrzach perfumy stażystek
zamiast mokki i wanilii
w uszach szum drukarek
i postukiwanie klawiatury
zamiast poczciwego tańca łyżeczek i widelczyków

pierwszy łyk – nieodebrana poczta
drugi łyk – konferencja o 13-tej
trzeci łyk – prezentacja „na wczoraj”
a czwarty – wolne miejsce przy ekspresie

gdzie są tamte pokrzywy, trawy,
szyszki i żołędzie?